niedziela, 25 listopada 2012

historia czwarta: przemoc była w jej marzeniach

     Gregor Schlierenzauer. Już lepszego scenariusza nie mogłam dla siebie ułożyć. Ja w klubie z jedynym z najlepszym skoczków na świecie. Przez krótką chwilę bacznie obserwowałam ruchy blondyna. Sączył swoją szkocką z dużym zamyśleniem, aż zrobiło mi się go żal. Tak po prostu, nie wiedziałam nawet dlaczego. Nagle odwrócił głowę w moim kierunku. Uśmiechnął się ironicznie, odstawił swoje picie, po czym pewnym krokiem podszedł do mnie.
- Kogo my tutaj mamy... - zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu i ponownie spojrzał się na mnie. - Nieźle wyglądasz, a tak w ogóle jak masz na imię?

- Czemu niby ma cię to obchodzić? - odpyskowałam skoczkowi, po czym chciałam wrócić do Katriny i reszty. Poczułam mocne szarpnięcie mojego nadgarstka.

- Nigdzie nie uciekniesz. Może zacznijmy od początku. Wiem, że nasza znajomość źle się zaczęła, więc...

- Jaka do cholery znajomość? Człowieku uświadom sobie, że nie mam zamiaru się z tobą zadawać. Czy to takie trudne do przyjęcia? Czy naprawdę jesteś taki głupi?
- To nie moja wina, że mój szanowny kolega ma od jakiegoś czasu doła i chciałem mu znaleźć jakieś zajęcie! - krzyknął mi prosto w twarz, tak głośno, że ludzie koło nas zaczęli się dziwnie patrzyć.
- Śledzenie kogoś myślisz, że to przyjemne dla drugiej osoby? - odpowiedziałam już spokojniej, po chwili spojrzałam prosto w oczy Gregorowi.
- Nie uważam tak, chciałem, aby Thomas znalazł sobie coś innego jako obiekt zainteresowania, ale padło na ciebie i przepraszam za niego.
- Idź do diabła - rzuciłam oschle, starałam się ponownie minąć blondyna, tym razem również się nie udało. Wylądowałam z nim na parkiecie.


    Złapał mnie w talii, odruchowo zaczęłam się wiercić. Leciała piosenka Bon Jovi „It's my life”. Uwielbiałam ją, zawsze pragnęłam zatańczyć przy niej z jakimś chłopakiem. Ten rytm sprawiał, że natychmiastowo się pobudzałam, melodia sprawiała, że automatycznie odcinałam się od rzeczywistości. Tylko rzecz w tym, że Gregor nie był moim obiektem westchnień. Chciałam jak najszybciej uwolnić się z jego uścisku.
- Nie uciekniesz mi już – wyszeptał mi do ucha. Od razu moje ciśnienie podniosło się do granic niemożliwości. Emocje we mnie buzowały.

- Przeliczyłeś się – odpowiedziałam mu, moja ręka klasycznym ruchem znalazła się na policzku skoczka, korzystając z chwili szybko uciekłam z budynku. Usiadłam na krawężniku ulicy czekając na rozwój wydarzeń.


    Skryłam głowę w rękach, po czym odetchnęłam z wielką ulgą. Przez to wszystko nawet się nie napiłam, co dla mnie było nowością, gdyż każda impreza w moim wykonaniu kończyła się wielkim kacem na drugi dzień. Poza tym jutro czekały mnie jakieś zajęcia integracyjne przed treningiem stylu dowolnego. Koło muru stała drobna blondynka z wyzywającym strojem, trzymała w ręku papierosa, a w około stało kilka facetów, którzy jej komplementowali i próbowali się do niej dobrać. Przypomniałam sobie wiosnę w Polsce. Było dokładnie tak samo, wychodziłam z pobliskiego klubu pijana, usiadłam na ławce koło mnie zebrało się kilka tak samo spitych kolesi, byłam puszczalska. Nic wtedy mnie nie obchodziło, straciłam wszystko. Wylądowałam następnego dnia do izby wytrzeźwień. Dla mnie oficjalnie życie było nic nie wart. Kiedy wróciłam do domu próbowałam popełnić samobójstwo, nie udało mi się. Dosłownie otarłam się o śmierć. Postanowiłam zaczadzić się. Zaczęło kręcić mi się w głowie, po chwili obraz się urwał. Obudziłam się dopiero w szpitalu. I coś we mnie wtedy się zmieniło. Pękła jakaś bariera, która sprawiła, że zaczęłam walczyć o swoje marzenia. Poszłam na odwyk i udało się. Zmieniłam się, ale nigdy nie wybaczę sobie tego, co zrobiłam innym ludziom. Nagle usłyszałam znajomy głos za sobą.
-Wiem, że nie chcesz mnie widzieć, ale wysłuchaj mnie – przysiadł się do mnie. Nie miałam siły już nic powiedzieć. Popsułam już sobie wystarczająco humor, więc nic nie było w stanie go pogorszyć. - Przepraszam cię, zachowałem się jak kretyn. Nie potrzebnie szukałem zajęcia  dla Thomasa, tylko cię wystraszył.


- Zapomnijmy o tym – chciałam nawiązać nowe znajomości, musiałam się otworzyć na ludzi. Nie widział mi się szczerze mówiąc bliższy kontakt ze skoczkami, ale może warto spróbować.

- Czyli rozejm? - w jego oczach pojawiły się delikatne iskierki.
- Z tobą tak.
- To znaczy?
- Jeżeli Thomas będzie chciał mnie przeprosić, to niech sam przyjdzie. Poza tym nie lubię go – po części skłamałam, przecież to mój idol od najmłodszych lat. Pokusa poznania Morgensterna była ogromna, ale jeżeli chcę zachować choć trochę godności musiałam się  opanować.
- Zgoda. Idziesz do domu? Bo wiesz, mogę cię odprowadzić.

-Tylko łapy przy sobie! - oznajmiłam mu, po czym zabrałam swoje cztery litery z chodnika.

    Szliśmy w ciszy, słyszeliśmy tylko trzaskające się butelki na około, dźwięk samochodów i kłótni ulicznych. Rzeczywiście nie widziało mi się wracanie samej o tej porze. Zupełnie zapomniałam o dziewczynach. Sięgnęłam szybko po swoją komórkę, po czym wystukałam numer Katriny i rozpoczęłam pisanie SMS-a. Temu całemu zajściu przyglądał się Schlierenzauer. Kiedy skończyłam smsowanie ze Smutną, natychmiast rzuciłam gniewne spojrzenie na Gregora.
-Co tak się przyglądasz? Nigdy komórki nie wiedziałeś?

-Ja tylko się zastanawiam, z kim tak piszesz.

-Nie twój interes, uświadomiłam koleżance, że opuściłam klub i idę do domu. Coś jeszcze? - spojrzałam wyniośle na blondyna, po czym szybko spuściłam wzrok.

-W sumie, to tak.
-To słucham – odpowiedziałam z lekką irytacją.

-Opowiedz mi coś o sobie.

-Od czego by tu zacząć...Nazywam się Magdalena Sztur. Mam prawie dziewiętnaście lat. Pochodzę z Polski. Zaczynam uprawiać biegi narciarskie i ogólnie jestem do dupy – ostatnie słowa powiedziałam z szczególnym naciskiem.

-Dlaczego tak uważasz? - zatrzymał się i stanął naprzeciwko mnie.

-Długa historia...

-Mam czas.
-No to tak...Niedawno zmarła moja babcia, w sumie straciłam wszystko, co kochałam. Zaczęłam pić, palić. Byłam pusta i puszczalska. Nic się dla mnie nie liczyło, nawet najlepszą przyjaciółkę zaczęłam traktować jak przedmiot. Stwierdziłam, że odebranie sobie życia to będzie najlepszy pomysł. Niestety się nie udało i wylądowałam w Villach.
-Nie wiem, co powiedzieć. Nie powiem, że jest mi przykro, bo pewnie każdy ci to mówi. Dobrze, że zmieniłaś swój stosunek do życia – odparł, po czym nie wiem co mnie opętało, ale wtuliłam się w silnie umięśnione ramiona Gregora. Coś we mnie pękło, nie umiałam sobie z tym poradzić. Czułam się jak mała dziewczynka, która nie umie poradzić sobie z życiem i szuka wybawiciela. Uroniłam setki łez, dalej nie odrywając się od uścisku.

-Przepraszam, nie powinnam ci tego wszystkiego mówić.

-Co ty w ogóle mówisz? Możesz mi zaufać.

-Mieszkam niedaleko, więc dojdę już sama. Dzięki – odeszłam. Nawet mnie nie zatrzymywał. Wiedział, że chciałam pobyć sama.


    Obudziłem się wcześnie rano, chciałem odwiedzić przy okazji Gregora, aby zdał mi relację z wczorajszego wieczoru. Zapewne nie udało mu się dostrzec do tej dziewczyny. Uśmiechnąłem się sam do siebie, ponieważ wiedziałem, że za cztery tygodnie obsmaruję swojego kumpla na blogu. Tak wiem, jestem okrutny, ale taka jest natura Thomasa Morgensterna. Wziąłem zimny prysznic i cały czas przed oczami miałem piękną blondynkę, coraz częściej o niej myślałem. Nagle usłyszałem ciche trzaskanie drzwiami. Sięgnąłem po puchowy ręcznik. Okryłem swoje dolne części ciała i wyszedłem z łazienki.
- Kto cię tu wpuścił kretynie?! - wrzasnąłem na blondyna, po czym spojrzałem na niego pytająco.

- Pamiętasz, jak dałeś mi klucze? - uśmiechnął się ironicznie i poruszał kluczami w górze.

- To był błąd, w ogóle kto wymyślił ci nick na Twitterze „Lord of the sky” ?

- Nie czepiaj się, a taka jest prawda i tak laski na to lecą – przewróciłem oczami. – Jak wieczór?
- Świetnie, tajemnicza dziewczyna ma na imię Magda. Jest z Polski i trenuje biegi narciarskie. Mnie zaczyna lubić, a ciebie dalej nie cierpi.
- Jak to zrobiłeś?
- Ciężko było, ta laska jest inna. Miała ciężką przeszłość, więc lepiej nie zagłębiać się w szczegóły.
- Mam jedno pytanie...Czemu mnie do cholery nie lubi?
- Stary uspokój się, może sam sobie z nią porozmawiaj - zatkało mnie, czemu Gregor jej nic nie powiedział? Dobra Thomas weź się w garść i pogadasz z nią, i będzie cię lubić. Pokrzyżujesz plany Schlierenzauerowi i będzie dobrze.


    Obudził mnie głośny dzwonek budzika. Przez całą noc nie mogłam spać, śniły mi się tamte wydarzenia. Wszystko wróciło poprzedniego wieczoru. Zebrałam się z łóżka i poszłam przygotować sobie kawę. Przeleciał mi przed oczami obraz Morgensterna, nie wiedziałam nawet dlaczego jego. Kiedyś uwielbiałam go, chciałam, aby zwrócił na mnie uwagę. Teraz? Było mi to obojętne, średnio uśmiechała mi się znajomość z tym skoczkiem. Albo siebie dalej oszukiwałam. 

     Po piętnastu minutach byłam gotowa. Zamknęłam dom, po czym żwawym krokiem podążyłam w stronę skoczni. Na początku mieliśmy mieć jakieś zajęcia integracyjne. Ciekawiło mnie, co może być na takich spotkaniach.

    Usiedliśmy na miejscach Karl oznajmił nam, że czekamy na jeszcze inną drużynę. Nagle to pomieszczenia wparowali jacyś mężczyźni. Kiedy odwróciłam się zauważyłam Gregora, Thomasa, Andreasa Koflera oraz Wolfganga Loizla i Manuela Fettnera.
- Ty Magda... Gregor i Thomas są nieźli – wyszeptała mi do ucha Katrina, na co ja złapałam się za głowę, a moje policzka oblały czerwone rumieńce.

- Ja sądzę, że Kofi ma fajną klatę – stwierdziła Irene, ale oczywiście w naszej konwersacji nie mogło zabraknąć szatynki.

- Pieprzycie głupoty, Loizl to niezła dupa! - powiedziała to trochę głośniej niż my, dlatego Wolfi automatycznie się odwrócił i serdecznie uśmiechnął się do Sylvii, a my wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Koniec dziewczyny! - krzyknął Alexander Pointner. – Jesteśmy tu po to, aby stworzyć zgraną, austriacką drużynę. Na razie widzę tylko bandę bachorów, którzy nie umieją się ze sobą dogadać. Do rzeczy... po kolei będziemy zadawać sobie pytania. Zaczynaj Morgenstern. Wybierz osobą i wal śmiało – odparł Alex.
- Wybieram Magdę – pokazał na mnie palcem, po czym ponownie złapałam się za głowę

- Dlaczego mnie nie lubisz, panno Sztur? - skąd znał do cholery moje nazwisko? Ale nie tym się zbytnio przejęłam, raczej pytanie mnie zamurowało.

- Jesteś dziwny i wredny. Wystarczy? - poczułam wzrok, który skierował na mnie.

- I kto to mówi. Schlierenzauerowi to się wszystko wybacza!

- On nic nie zrobił. Tylko ty zachowujesz się, jak dziecko!
- Spokój! Sztur, Morgenstern! Za drzwi, tam się kłóćcie, a nie tutaj!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz