Gregor Schlierenzauer. Już lepszego
scenariusza nie mogłam dla siebie ułożyć. Ja w klubie z jedynym z
najlepszym skoczków na świecie. Przez krótką chwilę bacznie
obserwowałam ruchy blondyna. Sączył swoją szkocką z dużym
zamyśleniem, aż zrobiło mi się go żal. Tak po prostu, nie wiedziałam
nawet dlaczego. Nagle odwrócił głowę w moim kierunku. Uśmiechnął
się ironicznie, odstawił swoje picie, po czym pewnym krokiem
podszedł do mnie.
- Kogo my tutaj mamy... - zmierzył
mnie wzrokiem od góry do dołu i ponownie spojrzał się na mnie. -
Nieźle wyglądasz, a tak w ogóle jak masz na imię?
- Czemu niby ma cię to obchodzić?
- odpyskowałam skoczkowi, po czym chciałam wrócić do Katriny i
reszty. Poczułam mocne szarpnięcie mojego nadgarstka.
- Nigdzie nie uciekniesz. Może
zacznijmy od początku. Wiem, że nasza znajomość źle się
zaczęła, więc...
- Jaka do cholery znajomość?
Człowieku uświadom sobie, że nie mam zamiaru się z tobą
zadawać. Czy to takie trudne do przyjęcia? Czy
naprawdę jesteś taki głupi?
- To nie moja wina, że mój
szanowny kolega ma od jakiegoś czasu doła i chciałem mu znaleźć
jakieś zajęcie! - krzyknął mi prosto w twarz, tak głośno, że
ludzie koło nas zaczęli się dziwnie patrzyć.
- Śledzenie kogoś myślisz, że
to przyjemne dla drugiej osoby? - odpowiedziałam już spokojniej,
po chwili spojrzałam prosto w oczy Gregorowi.
- Nie uważam tak, chciałem, aby Thomas znalazł sobie coś innego jako obiekt zainteresowania, ale
padło na ciebie i przepraszam za niego.
- Idź do diabła - rzuciłam
oschle, starałam się ponownie minąć blondyna, tym razem
również się nie udało. Wylądowałam z nim na parkiecie.
Złapał mnie w
talii, odruchowo zaczęłam się wiercić. Leciała piosenka Bon Jovi
„It's my life”. Uwielbiałam ją, zawsze pragnęłam zatańczyć
przy niej z jakimś chłopakiem. Ten rytm sprawiał, że
natychmiastowo się pobudzałam, melodia sprawiała, że
automatycznie odcinałam się od rzeczywistości. Tylko rzecz w tym,
że Gregor nie był moim obiektem westchnień. Chciałam jak
najszybciej uwolnić się z jego uścisku.
- Nie uciekniesz
mi już – wyszeptał mi do ucha. Od razu moje ciśnienie podniosło
się do granic niemożliwości. Emocje we mnie buzowały.
- Przeliczyłeś
się – odpowiedziałam mu, moja ręka klasycznym ruchem znalazła się na policzku skoczka, korzystając z chwili szybko uciekłam z
budynku. Usiadłam na krawężniku ulicy czekając na rozwój
wydarzeń.
Skryłam głowę w
rękach, po czym odetchnęłam z wielką ulgą. Przez to wszystko
nawet się nie napiłam, co dla mnie było nowością, gdyż
każda impreza w moim wykonaniu kończyła się wielkim kacem na drugi
dzień. Poza tym jutro czekały mnie jakieś zajęcia integracyjne
przed treningiem stylu dowolnego. Koło muru stała drobna blondynka
z wyzywającym strojem, trzymała w ręku papierosa, a w około stało
kilka facetów, którzy jej komplementowali i próbowali się do niej
dobrać. Przypomniałam sobie wiosnę w Polsce. Było dokładnie tak
samo, wychodziłam z pobliskiego klubu pijana, usiadłam na ławce
koło mnie zebrało się kilka tak samo spitych kolesi, byłam
puszczalska. Nic wtedy mnie nie obchodziło, straciłam wszystko.
Wylądowałam następnego dnia do izby wytrzeźwień. Dla mnie
oficjalnie życie było nic nie wart. Kiedy wróciłam do domu
próbowałam popełnić samobójstwo, nie udało mi się. Dosłownie
otarłam się o śmierć. Postanowiłam zaczadzić się. Zaczęło
kręcić mi się w głowie, po chwili obraz się urwał. Obudziłam
się dopiero w szpitalu. I coś we mnie wtedy się zmieniło. Pękła
jakaś bariera, która sprawiła, że zaczęłam walczyć o swoje
marzenia. Poszłam na odwyk i udało się. Zmieniłam się, ale nigdy
nie wybaczę sobie tego, co zrobiłam innym ludziom. Nagle usłyszałam
znajomy głos za sobą.
-Wiem, że nie
chcesz mnie widzieć, ale wysłuchaj mnie – przysiadł się do
mnie. Nie miałam siły już nic powiedzieć. Popsułam już sobie
wystarczająco humor, więc nic nie było w stanie go pogorszyć. - Przepraszam
cię, zachowałem się jak kretyn. Nie potrzebnie szukałem zajęcia dla Thomasa, tylko cię wystraszył.
- Zapomnijmy o
tym – chciałam nawiązać nowe znajomości, musiałam się otworzyć na
ludzi. Nie widział mi się szczerze mówiąc bliższy kontakt ze
skoczkami, ale może warto spróbować.
- Czyli rozejm?
- w jego oczach pojawiły się delikatne iskierki.
- Z tobą tak.
- To znaczy?
- Jeżeli Thomas
będzie chciał mnie przeprosić, to niech sam przyjdzie. Poza tym
nie lubię go – po części skłamałam, przecież to mój idol od najmłodszych
lat. Pokusa poznania Morgensterna była ogromna, ale jeżeli chcę
zachować choć trochę godności musiałam się opanować.
- Zgoda. Idziesz do domu? Bo wiesz, mogę cię odprowadzić.
-Tylko łapy
przy sobie! - oznajmiłam mu, po czym zabrałam swoje cztery litery
z chodnika.
Szliśmy w ciszy, słyszeliśmy tylko trzaskające się
butelki na około, dźwięk samochodów i kłótni ulicznych.
Rzeczywiście nie widziało mi się wracanie samej o tej porze.
Zupełnie zapomniałam o dziewczynach. Sięgnęłam szybko
po swoją komórkę, po czym wystukałam numer Katriny i rozpoczęłam
pisanie SMS-a. Temu całemu zajściu przyglądał się Schlierenzauer.
Kiedy skończyłam smsowanie ze Smutną, natychmiast rzuciłam gniewne
spojrzenie na Gregora.
-Co tak się
przyglądasz? Nigdy komórki nie wiedziałeś?
-Ja tylko się
zastanawiam, z kim tak piszesz.
-Nie twój
interes, uświadomiłam koleżance, że opuściłam klub i idę do
domu. Coś jeszcze? - spojrzałam wyniośle na blondyna, po czym
szybko spuściłam wzrok.
-W sumie, to tak.
-To słucham –
odpowiedziałam z lekką irytacją.
-Opowiedz mi
coś o sobie.
-Od czego by tu
zacząć...Nazywam się Magdalena Sztur. Mam prawie dziewiętnaście
lat. Pochodzę z Polski. Zaczynam uprawiać biegi narciarskie i ogólnie
jestem do dupy – ostatnie słowa powiedziałam z szczególnym
naciskiem.
-Dlaczego tak
uważasz? - zatrzymał się i stanął naprzeciwko mnie.
-Długa
historia...
-Mam czas.
-No to tak...Niedawno zmarła moja babcia, w sumie straciłam wszystko, co kochałam.
Zaczęłam pić, palić. Byłam pusta i puszczalska. Nic się dla
mnie nie liczyło, nawet najlepszą przyjaciółkę zaczęłam
traktować jak przedmiot. Stwierdziłam, że odebranie sobie życia
to będzie najlepszy pomysł. Niestety się nie udało i wylądowałam
w Villach.
-Nie wiem, co
powiedzieć. Nie powiem, że jest mi przykro, bo pewnie każdy ci to
mówi. Dobrze, że zmieniłaś swój stosunek do życia – odparł,
po czym nie wiem co mnie opętało, ale wtuliłam się w silnie
umięśnione ramiona Gregora. Coś we mnie pękło, nie umiałam
sobie z tym poradzić. Czułam się jak mała dziewczynka, która
nie umie poradzić sobie z życiem i szuka wybawiciela. Uroniłam
setki łez, dalej nie odrywając się od uścisku.
-Przepraszam,
nie powinnam ci tego wszystkiego mówić.
-Co ty w ogóle
mówisz? Możesz mi zaufać.
-Mieszkam
niedaleko, więc dojdę już sama. Dzięki – odeszłam. Nawet mnie nie zatrzymywał.
Wiedział, że chciałam pobyć sama.
Obudziłem się
wcześnie rano, chciałem odwiedzić przy okazji Gregora, aby zdał
mi relację z wczorajszego wieczoru. Zapewne nie udało mu się
dostrzec do tej dziewczyny. Uśmiechnąłem się sam do siebie,
ponieważ wiedziałem, że za cztery tygodnie obsmaruję swojego
kumpla na blogu. Tak wiem, jestem okrutny, ale taka jest natura Thomasa Morgensterna. Wziąłem zimny prysznic i cały czas przed oczami
miałem piękną blondynkę, coraz częściej o niej myślałem. Nagle usłyszałem
ciche trzaskanie drzwiami. Sięgnąłem po puchowy ręcznik.
Okryłem swoje dolne części ciała i wyszedłem z łazienki.
- Kto cię tu
wpuścił kretynie?! - wrzasnąłem na blondyna, po czym spojrzałem
na niego pytająco.
- Pamiętasz,
jak dałeś mi klucze? - uśmiechnął się ironicznie i poruszał
kluczami w górze.
- To był błąd, w ogóle kto wymyślił ci nick na Twitterze „Lord of the
sky” ?
- Nie czepiaj
się, a taka jest prawda i tak laski na to lecą – przewróciłem
oczami. – Jak wieczór?
- Świetnie,
tajemnicza dziewczyna ma na imię Magda. Jest z Polski i trenuje
biegi narciarskie. Mnie zaczyna lubić, a ciebie dalej nie cierpi.
- Jak to
zrobiłeś?
- Ciężko było,
ta laska jest inna. Miała ciężką przeszłość, więc lepiej nie
zagłębiać się w szczegóły.
- Mam jedno
pytanie...Czemu mnie do cholery nie lubi?
- Stary uspokój
się, może sam sobie z nią porozmawiaj - zatkało mnie, czemu
Gregor jej nic nie powiedział? Dobra Thomas weź się w garść i
pogadasz z nią, i będzie cię lubić. Pokrzyżujesz plany
Schlierenzauerowi i będzie dobrze.
Obudził mnie
głośny dzwonek budzika. Przez całą noc nie mogłam spać, śniły
mi się tamte wydarzenia. Wszystko wróciło poprzedniego wieczoru.
Zebrałam się z łóżka i poszłam przygotować sobie kawę.
Przeleciał mi przed oczami obraz Morgensterna, nie wiedziałam nawet
dlaczego jego. Kiedyś uwielbiałam go, chciałam, aby zwrócił na
mnie uwagę. Teraz? Było mi to obojętne, średnio uśmiechała mi
się znajomość z tym skoczkiem. Albo siebie dalej oszukiwałam.
Po piętnastu minutach byłam gotowa. Zamknęłam dom, po czym żwawym krokiem podążyłam w stronę skoczni. Na początku mieliśmy mieć jakieś zajęcia integracyjne. Ciekawiło mnie, co może być na takich spotkaniach.
Po piętnastu minutach byłam gotowa. Zamknęłam dom, po czym żwawym krokiem podążyłam w stronę skoczni. Na początku mieliśmy mieć jakieś zajęcia integracyjne. Ciekawiło mnie, co może być na takich spotkaniach.
Usiedliśmy na
miejscach Karl oznajmił nam, że czekamy na jeszcze inną drużynę.
Nagle to pomieszczenia wparowali jacyś mężczyźni. Kiedy
odwróciłam się zauważyłam Gregora, Thomasa, Andreasa Koflera
oraz Wolfganga Loizla i Manuela Fettnera.
- Ty Magda...
Gregor i Thomas są nieźli – wyszeptała mi do ucha Katrina, na
co ja złapałam się za głowę, a moje policzka oblały czerwone
rumieńce.
- Ja sądzę, że
Kofi ma fajną klatę – stwierdziła Irene, ale oczywiście w
naszej konwersacji nie mogło zabraknąć szatynki.
- Pieprzycie
głupoty, Loizl to niezła dupa! - powiedziała to trochę głośniej
niż my, dlatego Wolfi automatycznie się odwrócił i serdecznie
uśmiechnął się do Sylvii, a my wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Koniec
dziewczyny! - krzyknął Alexander Pointner. – Jesteśmy tu po to,
aby stworzyć zgraną, austriacką drużynę. Na razie widzę tylko
bandę bachorów, którzy nie umieją się ze sobą dogadać. Do
rzeczy... po kolei będziemy zadawać sobie pytania. Zaczynaj
Morgenstern. Wybierz osobą i wal śmiało – odparł Alex.
- Wybieram Magdę
– pokazał na mnie palcem, po czym ponownie złapałam się za
głowę
- Dlaczego mnie
nie lubisz, panno Sztur? - skąd znał do cholery moje nazwisko? Ale
nie tym się zbytnio przejęłam, raczej pytanie mnie zamurowało.
- Jesteś dziwny i wredny. Wystarczy? - poczułam wzrok, który
skierował na mnie.
- I kto to mówi.
Schlierenzauerowi to się wszystko wybacza!
- On nic nie
zrobił. Tylko ty zachowujesz się, jak dziecko!
- Spokój!
Sztur, Morgenstern! Za drzwi, tam się kłóćcie, a nie tutaj!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz