niedziela, 25 listopada 2012

historia trzecia: dalej zachowywałaś się jak dziewczynka

    Tamtego wieczoru nie miałam już siły na wyjście do klubu. Cała akcja z tym facetem nie dawała mi spokoju. Przez moment przeleciał mi przed oczami obraz nieznajomego. Robił mi zdjęcia. Nie wiedziałam dlaczego, przecież jestem tylko normalną dziewczyną. Zrobiłam niepewny krok do lustra, zmierzyłam siebie wzrokiem i twierdząco pokiwałam głową. Moje długie blond włosy związałam w wysoką kitkę, a na usta nałożyłam pomadkę. Nie chciałam się jakoś tragicznie malować, ponieważ to był mój pierwszy trening. W Polsce jeździłam sporo na nartach oraz startowałam w licznych zawodach. Założyłam na siebie dres. Podreptałam na dół, aby zrobić jakieś śniadanie.

    Villach latem było cudowne, gorące. Ale i tak śnieg pokrywał tamtejsze trasy zjazdowe, które znajdywały się około czterystu metrów od Alpenareny - czyli skoczni narciarskiej. Cały czas myślałem o tamtej dziewczynie. Miała długie szczupłe nogi, a do tego zgrabną sylwetkę. Jej twarz była niewinna i zarazem delikatna. Nie potrafiłem wymazać z pamięci tego obrazu. Oczywiście mój przyjaciel Gregor musiał mi znaleźć zajęcie, czyli fotografowanie. Według niego musiałem znaleźć sobie odpowiedni obiekt zainteresowań, który sprawi, że z chęcią będę wykonywać zdjęcia. 
- I jak? Zrobiłeś coś wczoraj? - trzepnął mnie w głowę skoczek, po czym usiadł na ławce w domku. 
- Sam zobacz - podałem mu aparat. Zacząłem bacznie obserwować Schlierenzauera, kilka chwil później w jego oczach zauważyłem błysk.
- Kto to jest?! - krzyknął z niedowierzaniem.
- Biegłem za nią i udało mi się zrobić kilka...
- Ta dziewczyna jest...piękna! Znajdź mi na nią namiary Morgenstern póki ci życie miłe.
- Jak do cholery? Przecież wiesz, że mam Kristinę.
- Do diabła z nią, zrób to dla twojego dobrego kumpla - podniósł lekko lewą brew. Czekał na moją reakcję.
- No dobra, tylko jaki masz plan?
- Wiesz, że każda laska leci na nas. Jesteśmy chyba w każdym magazynie w Austrii. Za niedługo wracam do Innsbrucka, więc pośpieszmy się Romeo.

    Stres. Najgorsze, co mogło mi się przytrafić o tej porze dnia. Ledwie na śniadanie zjadłam bułkę, a teraz jeszcze sprint techniką klasyczną, w tym dwa podbiegi. Zbliżałam się do terenu skoczni. Zbiórka miała być w jakimś miasteczku skoczków. Teraz cholera trzeba to znaleźć. Cały czas pasjonowały mnie skoki, kochałam oglądać je w telewizji, ale nigdy nie miałam okazji przyjrzeć się temu z bliska. Po chwili przeszył mnie lekki dreszcz, od którego zrobiło mi się automatycznie gorąco. Zdjęłam bluzę i włożyłam ją do torby. A co jeśli spotkam swoją dawną miłość platoniczną? Chyba spalę się ze wstydu lub gorzej. Po piętnastu minutach szukania igły w stogu siana odnalazłam te wszystkie domki. Niepewnie rozglądałam się za trenerem, ale nigdzie nie mogłam go zauważyć. Pomyślałam po chwili racjonalnie, przecież mógł wejść do jednego z budynku. Nie tracąc czasu nacisnęłam klamkę drzwi jednego z domków. Dostrzegłam przystojnego blondyna o idealnie zbudowanym torsie, który miał rozczochrane blond włosy, jego oczy były wpatrzone we mnie, poczułam jak się delikatnie rumienię. Obok niego stał wysoki blondyn w ciemnofioletowej bluzie. Zaraz, zaraz...To on, to ten debil, który mnie prześladow. Jeszcze raz dokładniej się mu przyjrzałam. To był Thomas Morgenstern. Kolana lekko się pode mną ugięły. No to nieźle wykrakałam, a ten obok to Gregor Schlierenzauer. 
- To ty?! - wydusiłam z siebie tylko te dwa słowa.
- Co ja?
- Ty jesteś tym wariatem, który śledził mnie przez półtorej godziny i robił mi zdjęcia! 
- To ja mu kazałem - nagle wstał z miejsca młodszy kolega z kadry.
- Świetnie, nie chcę wam przeszkadzać. A ty powinieneś trochę pomyśleć - trzasnęłam głośno drzwiami.

- No to nieźle - wybuchnął głośnym śmiechem Gregor. 
- Co cię tak bawi?
- Nic nie powiedziałem.
- I teraz twoja szansa przepadła.
- Słuchaj...ja Gregor Schlierenzauer, najprzystojniejszy skoczek austriackiej reprezentacji jestem w stanie poderwać każdą laskę. 
- To jaki masz pomysł geniuszu? - dopinałem swój kombinezon, po czym przez okno zauważyłem blondynkę, która stała z jakąś grupką dziewczyn. 
- Idziemy do tego samego klubu co ona i zabajerujemy ją, trzeba wysilić swój mały móżdżek.
- Daję ci trzy miesiące, a jeżeli w tym czasie nie będziecie parą, napiszę coś o tobie krępującego na blogu. 
- Zgoda - podałem rękę blondynowi. Zabraliśmy ostatnie rzeczy z magazynku i ruszyliśmy w stronę wyciągu. Po drodze rozglądałem się za dziewczyną, widać, że rzeczywiście wpadła w oko Gregorowi. Ja byłem z Kristiną, ale nie wiedziałem, czy nasz związek ma jeszcze sens. Cały czas się kłócimy, jestem w rozjazdach, a ona siedzi w tym swoim małym mieście i myśli, że jestem szczęśliwy. Na początku, gdy miałem siedemnaście lat, byłem w niej zakochany po uszy. Nie widziałem świata po za nią. Sprawiła, że moje życie stało się lepsze, ale z każdym rokiem było coraz gorzej. 

    Wystartowałam. Mocno odpychałam się kijkami i wypychałam swój ciężar ciała do przodu. Byłam druga, ale za trzysta metrów pierwszy podbieg. Doskonale radziłam sobie z takimi przeszkodami. Obecnie zajmowałam drugą pozycję, jednak poczułam, że mój organizm powoli wysiada. Spadałam na miejsca dalej. Nagle przypomniała mi się tamta sytuacja w domku Austriaków. Mój poziom adrenaliny wzrósł. Wyrwałam się i energicznie podbiegłam pod górę. Ostatecznie uplasowałam się na pierwszej pozycji. Koleżanki z drużyny chętnie pogratulowały mi. Tylko jedna ruda jędza odwróciła się do mnie plecami. Chyba nie mogła znieść porażki. Odpinałam narty. Nagle poczułam, że ktoś lekko uderza mnie w plecy. 
- Świetnie ci poszło, nie sądziłam, że Polki tak dobrze biegają. Tak w ogóle jestem Katrina.
- Magda. Dzięki. Jestem tutaj nowa, przeprowadziłam się na wakacje i chciałam spróbować swoich sił w tym sporcie.
- Początki nie są łatwe, ale z czasem się przyzwyczaisz. Uważaj na tę Susan.
- Widać, że dziwna jest.
- Mam pomysł, dzisiaj idziemy się zabawić na miasto, do tego nowego klubu na przeciwko placu głównego, może dotrzymałabyś nam towarzystwa?
- Czemu nie.
- Będziemy po ciebie koło dziewiętnastej. Bądź gotowa, ja już lecę. Do zobaczenia - wreszcie poznałam kogoś normalnego. Z każdym dniem rosła nadzieja, że zaaklimatyzuję się w Villach.

- Plan jest taki...Dzisiaj jedziemy do klubu, a ty wyrwiesz sobie jakąś fajną laskę.
- Nie wiem, czy to taki dobry pomysł. Przecież wiesz, że...
- Rozerwij się, siedzisz dniami w tym głupim domu i nic nie robisz. 
- W sumie masz rację.
- Wpadnę do ciebie, a ty myśl jak odkręcić to z tą dziewczyną - gdybym tylko wiedział jak? Zaintrygowała mnie, swoim dość nietypowym zachowaniem. Była tragicznie uparta i zadziorna. Może czas, aby Morgenstern przełamał jej grubą warstwę lodu?

     Czas szybko zleciał. Otworzyłam swoją małą szafę i wywalałam po kolei wszystkie ubrania. Wybrałam czarną bluzkę z marszczonym dekoltem, krótkie dżinsowe spodenki i buty na wysokim obcasie. Włosy delikatnie rozczesałam i pozostawiłam je w stanie nienaruszonym. Obyło się bez mocnego makijażu, tylko tusz, podkład i pomadka - standard. Wybiła godzina dziewiętnasta, a przed moim domem zjawiły się dziewczyny : Katrina, Irene, Sylvie. Szybko wskoczyłam do samochodu, po czym odjechałyśmy. Przed klubem było mnóstwo ludzi, dzisiaj było prawdopodobnie wielkie otwarcie. Kiedy wysiadłam z auta, wszyscy skierowali wzrok na mnie. Poczułam się skrępowana. Nareszcie przekroczyłam próg budynku, wszystko było urządzone w nowoczesnym stylu. Było wiele pomieszczeń z różnymi gatunkami muzycznymi. Postanowiłam zamówić sobie drinka, tylko umknął mi jeden szczegół, przy ladzie siedział nikt inny jak...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz