niedziela, 25 listopada 2012

historia piąta: rany

     „Wojna z Morgensternem” -propozycja zbyt kusząca do odrzucenia. W sumie to tylko sama siebie okłamywałam. Serce podpowiadało mi, aby naprowadzić tę znajomość na dobry tor, a rozum kazał mi zrobić z życia blondyna piekło. 

Kilka lat temu...

    Morgi leć! Wierzę w ciebie! Pokonasz Gregora! - wrzeszczała nastolatka, głośno tupiąc nogami po całym mieszkaniu. Razem z babcią wierzyły w umiejętności młodego Austriaka, który w przyszłości miał zawładnąć światem skoków narciarskich. Każdy sukces Thomasa był złotem dla młodej Magdy, która uwielbiała z całego serca swojego idola. Wiedziała, że to tylko miłość platoniczna, ale kiedy rozpoczynała się zima jej umysł całkowicie przejmował blondyn. 

     Skoczek przypominał mi babcię Beatę, która zmarła niedawno po zawodach w Zakopanem. Tam stanął na podium i właśnie tę datę szczególnie trzymałam w sercu, więc dlatego sport zimowy we mnie pozostał. Śmierć babci bardzo bolała, więc może teraz na widok chłopaka, chciałam od razu uciec. Najgorszą rzeczą, która mnie w życiu spotkała, to świadomość tego, że jeszcze żyłam. Od tamtej pory po głowie chodziło mi pytanie: „ Czemu jeszcze jesteś na tym świecie ?”. Moje marzenia wtedy były dla mnie czystą fikcją, a teraz coraz bardziej dochodzi do mnie to, że wszystko czego kiedyś chciałam mam praktycznie na wyciągnięcie ręki. 

     Podeszłam do lustra, spojrzałam przed siebie i ujrzałam małą, niewinną dziewczynę, która rzeczywiście skrywała straszną przeszłość. Była zła, podła, łatwa –każde z tych słów idealnie pasowało do mojego dawnego oblicza. Zmieniłam się, ale to życie wprowadziło mnie w rutynę, od której cholernie było ciężko się wyrwać. Moje oczy były podkrążone i przekrwione od nadmiaru samotnego siedzenia przed telewizorem. Każda noc, dzień, spędzone samej w ogromnym domu w opuszczonej dzielnicy Villach. 

     Sięgnęłam po szklankę z whisky, aby odpocząć od narastających problemów. Popatrzyłam kilka razy na ten płyn i czułam jak łzy spływają mi po policzkach. Czemu się babciu ze mną nie ma? Czemu nie ma tutaj nikogo? Tak bardzo nie chcę być sama! Wypiłam wszystko naraz. To uczucie, kiedy alkohol obezwładniał moją głowę sprawiało, że miałam gdzieś wszystkie zmartwienia. Pozwalał uwolnić moje prawdziwe oblicze. Od nadmiaru gniewu roztrzaskałam szklankę. Poraniłam sobie przy tym ręce, czułam jak pojedyncze odłamki wbijają mi się w skórę. Nagle usłyszałam głośne pukanie do drzwi. Przestraszyłam się na początku, ponieważ spodziewanie się jakiegokolwiek gościa, to dla mnie niezwykła nowość. Podeszłam bliżej i nacisnęłam klamkę. Ujrzałam bruneta z piwnymi, dużymi oczami, które wpatrywały się we mnie jak zahipnotyzowane.
- A mogę wiedzieć jak się nazywasz? Bo spotkaliśmy się na zajęciach integracyjnych, ale jakoś zbytnio cię nie pamiętam – tylko tyle potrafiłam z siebie wykrzesać.
- Przepraszam, że się tak wpraszam, ale zostawiłaś tam komórkę, więc chciałem ci ją dostarczyć. A poza tym jestem Andreas Kofler – uśmiechnął się do mnie, po czym oczami zmierzył mnie w dół mojego tułowia i natknął się na krwawiące ręce. – Co ci się stało? - Natychmiast złapał za moje nadgarstki i poszedł ze mną do kuchni.

- Wypadek przy pracy, wiesz jak to jest. A mogę się zapytać...skąd masz mój adres?

- Karl mi podał. Wracając do twojej ręki... to rozlane whiskey i potłuczona szklanka wszystko tłumaczy – rzucił oschle, przy czym mocniej przycisnął mnie.
- To mnie boli!
- Daj, wyjmę ci to szkło. Usiądź na sofie. Gdzie masz apteczkę?
- W górnej szafce w kuchni i postaraj się to delikatnie zrobić – uśmiechnęłam się ironicznie, po czym spuściłam wzrok.
- Co ty chciałaś zrobić sobie?
- Postanowiłam napić się, ale przypomniały mi się przykre wspomnienia z mojej przeszłości i wiesz jak to jest.

- Też tak miałem, ale w końcu uznałem, że nie warto – teraz to sam Andreas mnie zaskoczył. Nigdy nie przypuszczałabym, że skoczkowi mogło to chodzić po głowie. 

    Brunet zaczął opowiadać mi o swoim życiu. Zazwyczaj byłam kiepską słuchaczką, ale w tym przypadku starałam się doradzić. Andreas wyjął mi kawałeczki szkła, następnie odkaził krwawiące miejsca, a na samym końcu zaprezentował swoją umiejętność wiązania bandażu. Dowiedziałam się, że facet nie miał łatwo. Na początku jego dziewczyna zginęła w katastrofie lotniczej, później kontuzja wyeliminowała go z rywalizacji przez długi czas. Teraz dopiero stanął na nogi.
- Widać, że coś się nie lubisz z Thomasem - zaśmiał się Andreas.
- My się uwielbiamy, to zakazane uczucie. Tylko się nie wygadaj – musiałam przyznać, że Kofler był najnormalniejszy z tej całej głupiej, austriackiej ekipy. Umiał zabłysnąć swoim nienagannym poczuciem humoru i oczarować. Nie to co na przykład Gregor, czy Thomas. W sumie do Schlierenzauera nic nie miałam, ale to chyba największy żigolo na całym naszym, pięknym globie. Chłopak potrafił doprowadzić do mnie do furii, ale za to wpadał na najlepsze pomysły, za co powinnam mu być dłużna.
- A tak na poważnie, dlaczego za sobą nie przepadacie? - zapytał po chwili, ale tym razem na jego twarzy było widać skupienie i zainteresowanie.

- Thomasa po prostu nie rozumiem. Po co chce ze mną toczyć jakieś wojny? On zasłużył, że go tak potraktowałam. Śledził mnie przez dwie godziny, a ja myślałam, że to jakiś napaleniec z nożem, potem robił mi zdjęcia. Rozumiesz, że przez sto dwadzieścia minut uciekałam? Kiedyś miałam taką sytuację i dlatego boję się.

- Morgi nic ci nie zrobi, prędzej ten Schlierenzauer zboczeniec. Thomas jest w porządku, no chyba, że jak złączą siły z Gregorem to mogą narobić problemów. Słyszałaś jak w dwutysięcznym siódmym roku, ktoś wybił szybę w wieży sędziowskiej?
- I co oni mają z tym wspólnego? Zaraz...to oni byli?
- Bingo! Przychodzą z imprez pijani, później Alex robi im opieprz, czyli nigdy nie stykaj się z nimi razem. Zazwyczaj to przynosi tylko zło.
- A co ty na to, abym złamała tę złą stronę skoczków?


- Zbiórka! I to już ! - krzyknął Pointner. Nie mieliśmy z nim dyskutować, więc zgodnie z ustaleniami udaliśmy się na halę. Każdy z nas miał jeszcze promile we krwi, bowiem świętowaliśmy z Wolfgangiem jego urodziny. – A teraz mnie uważnie posłuchacie! Albo się nie weźmiecie za siebie, albo podejmę drastyczne środki działania. Wiecie, o czym mówię – my wręcz doskonale wiedzieliśmy, wyśle nas na jakiś obóz z tymi narciarkami biegowymi, tak jak w zeszłym roku. - Codziennie po osiem godzin treningów. Cudownie.

- Już się bierzemy do roboty – mruknąłem, po czym zaczęliśmy truchtać w obiekcie sportowym. Usłyszałem po chwili za sobą głośne dyszenie Koflera.- Co jest stary? Nie ma się kondycji – oznajmiłem triumfująco.

- Spadaj Gregor, a tak poza tym to mam do ciebie jedną sprawę.
- Dawaj.
- Wczoraj byłem u Magdy i ona jest w dołku. Wiesz, co mam na myśli. Gadałem z nią trochę i uznałem, że potrzebuje naszej pomocy – przeraziły mnie jego słowa, cóż lubię ( nawet ) pomagać innym, ale nigdy nie przypuszczałbym, że właśnie Szturowa będzie ofiarą.
- Jaki masz pomysł?
- Co ty na to, aby zrobić z niej fajną laskę.
- Ty wiesz co Kofler...Czasem się przydajesz – klepnąłem go w plecy, ale chyba za mocno, gdyż po chwili zgiął się w pół.

-  Co to ma być do cholery?! Ruszać te grube dupy, albo mam inny pomysł. Sto pompek raz! - no to się staruszek wkurzył. Alex był niezrównoważonym człowiekiem, któremu w życiu głównie chodziło o sukces. Nie miał czasu znaleźć sobie kobiety, a co dopiero myśleć o założeniu rodziny. Czasem jednak robiło mi się go żal. Chodził struty. Nic go nie obchodziło, najlepiej co mu wychodziło to nieustanne wysłuchiwanie skarg adresowanych do mnie i Thomasa.


      Kiedy się obudziłam, zauważyłam, że całą noc spałam na kanapie w salonie. Nie miałam już siły wchodzić po tych krętych schodach, więc postanowiłam pójść na łatwiznę. Dzisiaj miałam w planach trening sprinterski techniką dowolną. Szczerze mówiąc nie przepadałam za tą konkurencją. Uwielbiałam jeździć łyżwą, ale raczej szczyciłam się lepszą wytrzymałością, a nie szybkością. Ręka delikatnie mi pulsowała, wszystko przez ten uciskający bandaż. W ogóle to czas sobie przypomnieć wczorajszy wieczór. Kofler do mnie przyszedł, a ja mu chyba głupia powiedziałam, że trzeba zlikwidować ciemną stronę skoczków. Ciekawe, czego ja chciałam uniknąć? To było ciężkie pytanie.

    Włożyłam na siebie dres, a z moich włosów uplotłam luźnego warkocza. Rozejrzałam się jeszcze raz po domu, czy niczego nie zapomniałam. Wzięłam ogromną torbę z napisem „Austria Ski„ i podążyłam w stronę stadionu. 

    Czemu tak bardzo mi było głupio swojego zachowania? W swojej głowie miałam tylko jedną osobę. Tego dupka i zarazem idola w jednym. Jaką ja miałam niby nadzieję? Gdybym pogodziła się z Thomasem, to miałabym wyrzuty sumienia, że nie postawiłam się mu. A z drugiej strony nie chciałam się z nim kłócić. Nawet nie wiedziałam, co mnie tchnęło do wyżalania się Gregorowi. Może po prostu było mi tak cholernie źle. Ciągle byłam sama. Nie miałam nikogo bliskiego, więc może dlatego w skoczku znalazłam cień nadziei. Kiedyś sądziłam, że byłam twardzielką, ale zrozumiałam, że to nie prawda. Byłam słaba i osłaniałam się grubym pancerzem. Raniłam ludzi, żeby oni nie mogli zranić mnie. Myślałam, że na tym polega bycie silną, ale myliłam się. Bycie twardą przejawia się tym, czym robimy teraz. Odbudowaniem, dokonywaniem zmian, naprawianiem szkód, stawianiem czoła lękom.

     Moim oczom ukazała się krótka trasa sprinterska. Ciepłe powietrze otulało moją twarz, a na szyi pojawiła się gęsia skórka. To wszystko czego najbardziej się obawiałam. Powoli zmierzałam w stronę obiektu sportowego. Nagle poczułam szarpnięcie mojego ramienia.
- Cześć, możemy pogadać?

 -O czym niby chcesz ze mną rozmawiać? - rzuciłam oschle.

- Dlaczego mnie tak nie lubisz?

- Thomas, to nie tak, że cię nie lubię, ale po prostu wkurwiasz mnie.

- Czym niby „wkurwiam” szanowną panią Sztur?

- Uważaj sobie. Myślisz, że jesteś gwiazdą skoków narciarskich, to możesz sobie na wszystko pozwolić?

- Gdyby porównać ciebie ze mną, to ja mam przy najmniej jakieś osiągnięcia sportowe – teraz to się doigrał.
- Co to ma znaczyć? Chcesz porównać skoki z biegami? Jaki ty jesteś głupi. To spróbuj przebiegnąć chociaż dwa kilometry klasykiem. To ciekawe komu nogi wrosną w dupę!
- Wiesz co, chciałem się z tobą pogodzić, ale nie dajesz mi wyboru. Osobiście przysięgam, że nie będziesz miała ze mną łatwego życia.
- Nie rozśmieszaj mnie jakiego życia? Nie chcę z tobą prowadzić dalej tej rozmowy, więc żegnam – odeszłam, kierując się w stronę szatni. No to miałam potwierdzenie, że zadawanie się z Thomasem nie przyniesie żadnej korzyści. Myślał, że był panem świata, bo zdobył ostatnio kryształową kulę. Zobaczymy w tym roku kretynie.


     Tak jak to już mówiłam, nie lubiłam tego typu konkurencji, więc na treningu nie wypadłam najlepiej, ale również nie było, aż tak źle. Na pierwszym podjeździe byłam pierwsza, ale niechcący Katrina zajechała mi tor, co całkowicie uniemożliwiło mi uplasowanie się na dobrej pozycji. Przy trasie słyszałam doping Andiego i Gregora. Pomogło mi to w pewnym stopniu, ale przy zjeździe wybiłam się z właściwego rytmu. Ostatecznie znalazłam się na piątej pozycji. Dostałam później opieprz od trenera, że powinnam skupić się na dobrym czasie i wyprzedzeniu rywalek. Chyba jednak przecenił moje umiejętności sprinterskie.

      Byłam mimo tego nawet zadowolona z rezultatów. Jedyne czego mi brakowało to poprawienie szybkości. Kiedy doszłam do bramek, zauważyłam, że Schlierenzauer i Kofler czają się mnie. Nerwowo spuściłam wzrok na dół.
- Następnym razem będzie lepiej – poklepał mnie po ramieniu brunet.

- Mam taką nadzieję – mruknęłam wyniośle.

- Nie psujmy atmosfery. Wpadliśmy na pomysł, aby zabrać cię na drobne zakupy i zmienić twój wygląd.

- Nie ma mowy. Po pierwsze nie mam kasy, po drugie mam ciuchy, po trzecie nie będę się robiła na jakąś sztuczną lalę.
- Już nie gadaj tak tyle, wsiadaj do auta i jedziemy do fryzjera.
- Posrało was?
- Możliwe, ale czas zmienić cię w fajną laskę – szepnął mi do ucha Gregor.
- Czyli, że teraz jestem jakąś szkaradą?
- W pewnym sensie...- powiedział przez zaciśnięte zęby Kofler, po czym zauważyłam, że blondyn szturcha, go odruchowo w plecy.
- Dziękuję wam bardzo, jeżeli nie macie już nic lepszego do roboty, to pojadę z wami.
- Obiecujemy, że nie będziesz żałować.


     Ciekawe co oni wymyślili? Zatrzymaliśmy się pod wielką galerią handlową. Kiedy weszliśmy ujrzałam setki różnych sklepów z ubraniami. Pierwszy kierunek, który obraliśmy to fryzjer. W sumie moje włosy były zniszczone ciągłym testowaniem nowych kremów do stylizacji. Miałam wiotkie blond włosy z odrostami, które prawdę powiedziawszy wyglądały mało atrakcyjnie.

      No to operacja pod tytułem „włosy" zakończona. Pani Edelman postarała się, aby zmienić mój kolor włosów na cynamonowy i udało się. Obcięła zniszczone końcówki i delikatnie podkręciła moje długie włosy. Efekt był nieziemski. Następna część to kosmetyczka. Miała za zadanie nałożyć mi jakąś maseczkę nawilżającą oraz oczyścić moją twarz.

     Po zabiegu nie było tragedii. Moja cera była tylko lekko zaczerwieniona. No, ale przyszła pora na najgorszą część, czyli zmianę garderoby. Kofler zajmował się sekcją butów, bielizny i dodatków, a Schlierenzauer  podążył w poszukiwaniu reszty.

- No i myślicie, że będę przed wami paradować w bieliźnie?

- Gregor zamknie oczy, a ja ocenię, czy możesz w tym się pokazać mężczyźnie.

- Zaraz, zaraz...czemu mam się nie patrzyć?! - wybuchnął blondyn.
- Wiesz, że masz urojenia po nocach, więc lepiej nie narażać cię.
- Dobra, może dacie mi dojść do słowa?! - uspokoiłam ich, po czym opadłam na krzesełko w przebieralni. – Dziękuję. Darzę was w pewnym stopniu zaufaniem, nie ma dużo ludzi, więc oceńcie sami. Nigdy nie kupowałam seksownej bielizny, a nie chcę skończyć jak stara panna – zasłoniłam kotarę, po czym wskoczyłam w pierwszy strój. Obejrzałam się wokół własnej osi i chyba wyglądałam jak dynia.


      Kiedy wyszła z przymierzalni, zatkało mnie. Wyglądała pociągająco i zarazem nie było w tym wulgarności. Była delikatna i piękna. Jej cynamonowe włosy opadały na ramiona, a kiedy się obracała wokół siebie, widać było jej zawstydzenie. Ciekawe dlaczego chciałem w tej momencie zatopić w niej usta i nigdy ich nie odrywać? Poczuć ich miękkość i poddać się emocjom. Czemu coś mnie teraz trafiło? Niestety moje rozmyślanie przerwał znajomy głos.
- Stary uważaj, bo oślepniesz – zaczął się przeciągle śmiać Thomas.

- Czemu miałbym oślepnąć?

- Bo nie możesz oderwać od niej  oczu – no to masz, za dobrze mi czytasz w myślach Morgenstern.

      Jeszcze tego mi trzeba było, żeby niejaki debil oglądał mnie półnagą. Szybko schowałam się do przebieralni, aby zakryć odkryte części ciała. Pozbyłam się koronkowej bielizny, po czym byłam już w swoich ubraniach. Czułam się skrępowana i jednocześnie zażenowana tą całą sytuacją.
- Możesz łaskawie stąd wyjść?!

- Co będziesz kolejnych części garderoby się pozbywać? No i kto by pomyślał, że na dodatek jesteś łatwa. Nieładnie Magda.

- Zamknij się Morgenstern! Czemu nie możesz mnie zostawić w spokoju?

- Mogłaś zostać w Polsce i każdemu by to na dobre wyszło. Została z ojcem i matką, czy kimś tam i byłoby najlepiej, a teraz mieszasz wszystkim w głowie – no i trafił w czuły punkt. Zawsze przez niego wszystko wracało. Miałam ochotę wylać z siebie resztkę łez, ale nie mogłam pokazać mu, że byłam słaba.
- Rodzice się rozwiedli i nie wiem gdzie są do cholery! Moja babcia zmarła. Nie mam nikogo! Nie chcesz wiedzieć jaką miałam przeszłość. Staram się być silną, a ty mi to utrudniasz! - nie wytrzymałam, tak po prostu pękłam i uroniłam tysiące łez. Wybiegłam ze sklepu. Nie miałam ochoty z nikim dyskutować, po prostu chciałam zostać sama.

- Przegiąłeś! Czemu tak ją potraktowałeś? Ona nie jest łatwa, Thomas. To kobieta, która potrzebuje trochę uczucia, a ty zachowałeś się jak świnia! - zaczął obwiniać mnie Gregor.
- Skąd miałem o tym wiedzieć? - wzruszyłem lekko ramionami.

- Mogłeś przynajmniej poznać ją bliżej, a nie od razu oskarżać ją o to, czego nie zrobiła. Ona naprawdę wiele przeszła, geniuszu! - krzyknął Andreas.

- Dobra odczepcie się ode mnie. Nie chcę mi się z wami gadać na ten temat.


     "Nawet jeśli czasem trochę się skarżę – mówiło serce. -To tylko dlatego, że jestem sercem ludzkim, a one są właśnie takie. Obawiają się sięgnąć po swoje najwyższe marzenia, ponieważ wydaje im się że nie są ich godne, albo że nigdy im się to nie uda. My, serca, umieramy na samą myśl o miłościach, które przepadły na zawsze, o chwilach, które mogły być piękne, a nie były, o skarbach, które mogły być odkryte, ale pozostają na zawsze niewidoczne pod piaskiem. Gdy tak się dzieje, zawsze na koniec cierpimy straszliwe męki„ - mój ulubiony cytat. Czułam się w tej chwili strasznie, nie miałam nawet ochoty sięgnąć po alkohol. Siedziałam tylko na tarasie i modliłam się, żebym coś osiągnęła w życiu. Przecież tak bardzo potrzebuję szczęścia. Tylko najgorsze jest to, że on sprawiał, że dobre chwile mijają szybciej, niż te złe.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz