Czuła każdy oddech, każdy ruch. Jego.
Człowieka, który próbował ją zniszczyć, pogrążyć. Z każdym dniem
zaskakiwał ją. Pokazywał nowe, lepsze rzeczy które mogły by wpłynąć na
jej dotychczasowe życie. Często wzbudzał w niej lęk i niepokój. Jednak
podobało jej się to, podobała jej się ta gra psychiczna. Ten mężczyzna
działał na nią. Nie wiedziała jeszcze jak, ale chciała się przekonać i
odkryć, co siedzi w jego sercu […] Przeszły ją dreszcze. Znajdowała się
w nieznanym dla niej budynku. Szare, niebieskawe ściany z obdartym
tynkiem. Ogarnął ją strach. Kropelki potu pojawiły się na jej czole.
Szła prosto przed siebie. Miała do niego dotrzeć. Chciała. Pragnęła.
Pragnęła człowieka, który powodował, że jej życie stawało się inne.
Skrzypnięcie drzwi. Odwróciła się szybko za siebie. Uchyliła lekko
wargi, zobaczyła go. Zbliżał się.
– Czego chcesz? - rzucił oschle.
– Ciebie.
– Jesteś zabawna.
– Pozwól mi być blisko ciebie. Dlaczego mi to robisz?
– To jest gra. Układanka. Zagadka i tajemnica w jednym. Nikt nie dowie się, co jest tak naprawdę konieczne. Nikt. Rozumiesz?
– Rzeczy konieczne?
– Dzisiaj masz to co widzisz, a jutro prawdopodobnie będziesz kierować się uczuciem. Najpierw widzisz, potem czujesz.
– A co jeśli jest odwrotnie? Co jeśli tak naprawdę powinno się najpierw poczuć?
– Uczucie to zakłamana abstrakcja.
Każdego dnia ten sam sen. Wizja mężczyzny, który był wytworem mojej podświadomości. „Nic nie może się zdarzyć bezpodstawnie, wszystko ma jakiś konkretny cel”. Miliony ludzi poszukuje tego „czegoś”. Samo słowo jest puste. Znikome. Składające się z sześciu liter, a jednak dla mnie miało ogromną wartość.
– Nigdy nikogo nie pokochałeś? - zapytała swoim słodkim głosem.
– Kochałem i to mocno. Jednak to jest to samo uczucie jakbyś cierpiała. Kochasz daną osobę, a ona nagle cię zostawia – podbiegła do niego bardzo szybko. Wspięła się wysoko na palce i objęła go. Ofiarowała mu swoje serce, bo po prostu pokochała jego grę. Dopełniali się, jak alfa i omega. Tworzyli jedność, która miała przetrwać wszystko.
– Ja i ty to cały świat.
Dręczące myśli. Jedna kobieta, a w śnie potrafiłem odnaleźć swoją ludzką naturę. Chciałem ciągle marzyć. O niej. Zauroczyłem się w kobiecie, której tak naprawdę nie znałem. Nadawała sens mojemu życiu. Ludzkie piękno polega na tym, że każdy z nas potrafi wybrać to, co dla nas najlepsze, niestety życie to ciągłe podejmowanie właściwych wyborów i nigdy się od nich nie uwolnimy.
Kilka lat wcześniej...
Siedziała przed telewizorem. Podziwiała swoje idolki, chciała być taka jak one. Jedna Polka i dziesiątki Norweżek. Była silna. Jednak one również prezentowały wysoki poziom. Od zawsze wierzyła tylko w jej umiejętności. Chciała, żeby piękna szatynka zajmowała najwyższe lokaty. Kochała ten sport, ale połowa jej serca była oddana skokom narciarskim. Może to był czysty przypadek, że akurat padło na te dwa sporty? A może rzeczywiście to było jej przeznaczenie? Jeszcze tego nie wiedziała. Łudziła się, że w przyszłości jej kraj będzie z niej dumny. Czekała cztery godziny na transmisję z Zakopanego. Święto narciarskie w najpiękniejszym dla niej mieście. Raz udało jej się odwiedzić zimową stolicę kraju. Nie mogła jechać na żaden konkurs, jej rodzina była biedna, ale wierzyła, że pewnego dnia pozna prawdziwe uroki tego sportu. I pozna swojego idola.
Czytałam swój dawny pamiętnik i od tamtego czasu moje pragnienia minimalnie się zmieniły. Zawsze myślałam, że sukces przychodzi od zaraz. Bez ciężkiej pracy. Teraz wiedziałam, co to znaczy poświęcenie dla czegoś, co się uwielbia. Kochałam biegać i podejmować nowe wyzwania. Tylko to pomagało mi oderwać się od przeszłości i również przez to, staram się nie przejmować przyszłością. Byłam szczęśliwa, tutaj ze skoczkami, Alexem i Karlem. Były wyjątki, ale wiedziałam, że nie warto się nimi przejmować. Wracając do wydarzeń wczorajszych...Dwa imiona tkwiły w mojej głowie. Pierwsze z nich to Gregor. Nie wiedziałam, czy to możliwe, ale dostrzegłam w nim zmianę. Wcześniej tego nie doceniałam, ponieważ byłam zaślepiona miłością platoniczną do innego człowieka. Thomas zawrócił mi w głowie, ale teraz? Ta pustka została zapełniona czymś innym. W blondynie przyciągał mnie jego trudny charakter, zachowywał się jak typowy dupek, ale coś mnie w tym urzekło.
Szykowałam się na ten wieczór całe popołudnie. Założyłam skromną tunikę oraz bladoróżowe rurki. W sukienkach czułam się niekomfortowo, więc postawiłam na delikatność i wygodę. Założyłam buty na wysokim obcasie, które idealnie komponowały się z górną częścią garderoby. Kiedy Gregor przyszedł po mnie. Uśmiechnęłam się lekko, a on objął mnie w pasie. Wyszeptał mi do ucha „ Ślicznie wyglądasz”. Moje policzka nabrały rumieńców. A w brzuchu pojawiły się pierwsze motylki - ogólnie to przyjemny ścisk w żołądku pozostał ze mną przez całe spotkanie. Skoczek zabrał mnie do najlepszej restauracji w mieście. Całą drogę żartowaliśmy, a od czasu do czasu blondyn prawił mi sprośne komplementy. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, zamówiliśmy wino, a Gregor poprosił kelnera, aby przyniósł nam najpyszniejsze dania z karty menu. Spoglądaliśmy sobie w oczy. Lubiłam jego ciepłe, brązowe tęczówki. Czasami między nami nastawała niezręczna cisza. Wtedy patrzyliśmy się na siebie. Jedyna myśl która wtedy przelatywała przez moją głowa była taka, że coraz bardziej podoba mi się Gregor Schlierenzauer […] Zbliżała się godzina dwudziesta trzecia. Wiedziałam, że czas się zbierać do domu.
– O czym myślisz?
– W sumie to nie wiem sama, ale co jeśli mi się nie uda?
– Nie rozumiem.
– Ty jesteś wielką gwiazdą. Masz wszystko, o czym normalny człowiek, może tylko śnić. Ja w sumie nie mam nic. Zastanawiam się, co jeśli moja „kariera super narciarki biegowej” się nie uda?
– Nie myśl tak. Musisz uwierzyć w siebie. Ja też nie miałem łatwych początków. Na samym początku również zajmowałem dalekie miejsca, wprawa przyszła z czasem. Tutaj liczy się talent Magda – stanął i popatrzył się znowu na mnie.
– A jeśli... - przyłożył mi palec do ust.
– Tym razem nie dokończysz. Wiesz, że jesteś marudą?
– Może, ale...
– Nie ma żadnego „ale”. Możesz osiągnąć wszystko – przyciągnął mnie mocno do siebie. Poczułam zapach jego męskich perfum. Poziom endorfin w moim ciele drastycznie wzrósł. Nie mogłam okazać tej cholernej słabości. Byłam silna i wiedziałam, że potrafię oprzeć się jemu urokowi.
– Ciężkie, ale wykonalne Gregor. Dziękuję ci za ten wieczór, za wszystko. Na samym początku uważałam, że jesteś takim samym... ale pomyliłam się – znowu o tym samym. Morgenstern.
– Pamiętaj Magda, powinno się dawać drugą szansę. Każdy człowiek na nią zasługuje – staliśmy na drewnianym moście. Klasycznie romantyczny klimat. Jednak nie marzyłam o tym, nie śniłam o czystej miłości. Pragnęłam zabójczego uczucia, z rozmachem. Brak bajek, królewiczów na białym koniu. Spontaniczne wyznania, tysiące wyrzeczeń. Prawdziwego piękna. Chemii, namiętności. Przeciętna osoba z normalnym ludzkim rozumem, dawno posunęłaby się do gestów czysto romantycznych. Od zawsze uważałam, że było to przereklamowane. Nie chciałam takiego życia. Chciałam poznać osobę z moich snów, która da mi szczęście.
– Wracajmy już – musnęłam delikatnie jego policzek, po czym udaliśmy się w stronę naszego hotelu.
Zimny wieczór. Siedziałem na pufie oglądając zajawki jakiegoś amerykańskiego serialu. Nie interesowało mnie to, ponieważ zawsze wolałem przeczytać dobrą książkę, niż podziwiać sztuczną grę współczesnych aktorów. Kristina nie wracała od kilku godzin. Nie martwiłem się. Wierzyłem w to, że za chwilę wróci i powie tak po prostu „Kocham Cię Thomas”. Zawsze tak robiła, była bardzo przekonująca w tym, co mówiła. Często nie umiała tego okazać, jednak ta blondynka była dla mnie ważna. W swój nietypowy sposób […] Dochodziła godzina dwudziesta czwarta. Oczy same mi się zamykały, a dziewczyny dalej ani śladu. Po chwili usłyszałem głośne wrzaski zza okna. Wyjrzałem przez szybę i ujrzałem ją. Cholera – warknąłem. Zacisnąłem porządnie pięści. Magda z Gregorem. Gregor z Magdą. Nie powinno mnie to obchodzić, a jednak. Dziwne uczucie ogarnęło moje całe ciało. Jakby ktoś zaczął palić moje serce. Ból. Czasami jest najlepszym lekarstwem na wszystkie dolegliwości, ale co jeśli przedawkujemy i nie damy radę się z powrotem pozbierać.
Nowy dzień, nowe wyzwania. Praca, szkolenie, Gregor no i...Thomas. Wdychałam powoli nowozelandzkie powietrze. Zimno przenikało mnie od środka, a jednak poczułam pewnego rodzaju ulgę. Postanowiłam udać się na spacer, aby trochę rozruszać mięśnie. Część trasy pokonywałam truchtem, ale postawiłam przede wszystkim na szybki chód. Nagle zauważyłam szatynkę wraz z wysokim mężczyzną, a przy nich...Kristinę. Przetarłam szybko oczy, mój wzrok się jednak nie mylił. Dziewczyna Morgensterna patrzyła się jak w obrazek w niego. Ten wzrok... Coś mi mówił. Nie chciałam jednak brać tego do serca, więc postanowiłam biec dalej i nie przejmować się zaistniałą sytuacją [...] Thomas. Dlaczego nie dajesz mi spać? Czemu gdy cię widzę, nie wiem jak mam się zachować? Nastała przerażająca, wręcz paraliżująca cisza. Odwróciłeś się w moim kierunku i mam uciec przed twoim wzrokiem? A gdy tak naprawdę ( chciałam ) spojrzeć w twoje niebieskie tęczówki. Oczy miałeś smutne, a każde spojrzenie którym mnie obdarzałeś wiązało się z bólem. Nie lubiłam cię, gdy byłeś przygnębiony, z jednej strony miałam ochotę cię zabić, za te wszystkie krzywdy które mi wyrządziłeś. Ale tak naprawdę byłeś zagubionym mężczyzną, który potrzebował pomocy.
– Dzisiaj mamy wyjście do klubu! -wykrzyczał Andreas kiedy przekroczył próg narciarni.
– Nie idę – warknęłam, po czym spuściłam szybko wzrok w stronę podłogi.
– Kofler nie przejmuj się nią, ona tak tylko mówi.
– Gregor. Nie. Nie chcę nigdzie iść.
– Taka okazja się zdarza raz na rok, a poza tym Alex i Karl stwierdzili, że za ciężko pracujesz i masz się trochę rozluźnić.
– Chciałabym w to uwierzyć, ale jakoś mi ciężko. Wymyślcie coś bardziej wiarogodnego.
– Dla mnie?
– Pff...Myślisz, że polecę na ten „gregorowy” urok? Zapomnij.
– Proszę Magda. Ostatni raz, a potem dam ci spokój.
Nie rozmawiała ze mną. Nie odbierała. Już któryś dzień z kolei. Nie wracała, nie napisała nawet głupiego SMS-a. Każdy z kadry martwił się o nią, choć tak naprawdę nie darzyli sympatią Kristiny. Zawsze uważali, że była zakłamana i fałszywa. Nigdy nie chciałem im uwierzyć, jednak czasami wszystkie rzeczy sprowadzały do tego, że blondynka była rzeczywiście taką osobą.
Czas płynął, za niedługo mieliśmy wylatywać, a ja dalej nie wiedziałam, czy dam radę wrócić do Austrii i kontynuować, a tak właściwie zacząć żyć normalnie. Postanowiłam sobie, że moje życie się zmieni i osiągnę to, co zaplanowałam przed kilkoma laty. Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem. Na łóżku leżała duża bluza Gregora. Wzięłam ją do ręki i poczułam ten zapach. Przypomniałam sobie wszystkie zdarzenia z poprzedniego dnia i natychmiast na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Blondyn uszczęśliwiał mnie w dziwny sposób, ale przekonałam się, że nie jest tylko rozwydrzonym bachorem Schlierenzauerem, a jednak potrafi choć trochę się normalnie zachowywać. Stał się moim oparciem, przyjacielem.
Klub był przepełniony. Dziesiątki ludzi. Roześmiane pary, zdesperowani single i mogłabym tak dalej wymieniać. Mogłam siebie zaliczyć do tej „gorszej” grupy jednak szybko ugryzłam się w język. Tysiące oczu zilustrowało mnie od góry do dołu, poczułam się lekko niezręcznie. Odrzuciłam szybko tę myśl i skierowałam wzrok na tłumy. Nagle zauważyłam jego. Zakręciło mi się lekko w głowie. Chciałam uniknąć jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego z Thomasem, jednak wyjątkowo przykuł moją uwagę. Był cholernie rozdarty. Sączył drinka, co było przewidywalne. Nie byłam jednak zdziwiona, że był w złym humorze. Jego dziewczyna nie odezwała się do niego od jakiś trzech dni. Zniknęła. A na dodatek zabawia się z jakimiś Nowozelandczykami. Zebrałam się na odwagę i postanowiłam do niego podejść. Raz się żyje...
Puste łąki, pochmurne niebo. Małe krople deszczu skapywały na jej półnagie ciało. Stała tam i myślała o nim. Był jak tamten dzień. Cichy, a jednak całość sprawiała, że powinno się być ostrożnym. Ona postanowiła tam zostać. Wdychała do płuc zimne, mroźne powietrze. Łzy oblewały jej mocno zaczerwienione policzka. Bała się, bała się tego człowieka, ale tak naprawdę kochała go. Nagle poczuła, jak zimne dłonie spoczywają na jej talii. Zamknęła szybko oczy, aby zapomnieć o tym dotyku. Odwrócił ją do siebie przodem, aby zobaczyć jej piękną, bladą twarz. Uwielbiał jej urodę jak i ją całą.
– Podejmuj ryzyko, jeżeli uciekamy od tego co kochamy, to prędzej, czy później zobaczymy, co straciliśmy i będziemy tego żałować całe życie.
– Thomas? - przysiadłam się do skoczka, po czym poprosiłam kelnera, aby przyniósł mi whiskey z colą.
– O to ty, chcesz znowu mówić, jaki jestem straszny? - mruknął i natychmiastowo przeniósł wzrok na blat.
– Wiem, że coś ci jest. Może się za bardzo nie lubimy, ale nie chcę patrzeć jak się załamujesz.
– Nie lubimy się? Hmm...może masz rację – ostatnie słowa wypowiedział jak tylko najciszej umiał.
– Chodzi ci o Kristinę, prawda? - nasze spojrzenia zetknęły się, zobaczyłam, że jego oczy zaczynają się mienić tymi pięknymi iskierkami.
– To też, ale nie tylko.
– Zdradź więcej informacji.
– Ostatnio w ogóle nie mogę się skupić. Jestem marudny, wredny i nawet skoki mi nie wychodzą.
– Dam ci dobrą radę – dotknęłam jego ciepłej ręki, zauważyłam na twarzy skoczka zmieszanie, a do tego lekki rumieniec, który był widoczny na jego policzkach. - Nie poddawaj się nigdy Thomas, nigdy. Pewien dość mądry człowiek ostatnio mi to powiedział. Rozumiesz? Nie przejmuj się Kristiną, ona cię kocha i na pewno wróci. A co do skoków...to znajdź sobie odpowiednią motywację.
– Ile wypiłaś Magda? - zaśmiał się.
– Na razie tylko ten drink, jestem dzisiaj wyjątkowo miła, więc nie spieprz tego.
– Rozumiem...Wiesz, że ta gra cały czas trwa?
– Nie odpuściłeś sobie?
– Nie. I nie spocznę, jak jej nie wygram.
– Na czym to polega?
– Chcę cię tylko poznać – wyszeptał mi do ucha, po czym udał się w kierunku drugiej sali.
Przeraziły mnie ostatnie słowa. Poczułam jak ciepło oblewa moje całe ciało, a głos Thomasa pozostał na długo w mojej głowie. Nagle czyjeś ręce spoczęły na mojej talii, szybko odwróciłam głowę i ujrzałam Gregora. Kąciki moich ust szybko powędrowały ku górze. Posłałam mu chyba swój najładniejszy uśmiech i złapałam go za rękę.
– Magda...
– Tak?
– Jakaś dzisiaj jesteś miła.
– Wszyscy to zauważyli. Wiesz, że u mnie to bardzo rzadkie, więc uznaj to za wyjątkowy dzień.
– No zgoda, a teraz ze mną zatańczysz prawda?
– Wiesz, że ja mam koślawe nogi i nie umiem się ruszać na parkiecie. Nie ma mowy.
– Nie wierzę.
Przekonywanie ludzi nie była moją najmocniejszą stroną. Każda próba, kończyła się porażką i w tym przypadku nie było wyjątku. Wylądowałam na środku parkietu z najlepszym skoczkiem na świecie oraz królem parkietu w jednym. Gregor doskonale się poruszał, był idealnym partnerem. Gdy tańczyliśmy, czułam się wolna. Każdy ruch wykonywałam z niezwykłą lekkością, jednak była to zasługa chłopaka.
Śmiała się. Widziałem jej błysk w oku. Był bardzo charakterystyczny. Tańczyła z Gregorem. Właśnie z moim przyjacielem, którego od pewnego czasu traktowałem jak rzecz materialną, a nawet czasami chciałem sprawić, aby zniknął. Byłem pod wpływem alkoholu, jednak zachowałem trzeźwość umysłu i bacznie obserwowałem poczynania blondynki. Była jak ona. Delikatna, piękna, niewinna. Zupełne przeciwieństwo Kristiny. Magda zainspirowała mnie. Pokazała życie z innej strony. Udowodniła mi, że każde nasze słabości, to kolejne części naszego życia. Każdego dnia podejmujemy nowe wyzwania, które mają w przyszłości zaowocować. Zakładamy rodziny, pracujemy. Robimy to, ponieważ to nasza rutyna. Nauczyła mnie tego, aby podejmować ryzyko w każdej sytuacji. Chciałem mieć ją teraz w swoich ramionach, powiedzieć jak bardzo była dla mnie ważna. Ona jednak odebrałaby to za kolejną „pułapkę”. A może tak naprawdę nie chciałem prowadzić tej gry? Może chciałem, aby to właśnie ta dziewczyna była moja?
– Słuchajcie! Będzie karaoke – krzyknął Loizl.
– Jesteś pijany Wolfi.
– Nie no co ty. Nie no może trochę. Ale tak tylko troszeczkę.
– Gdyby cię żona zobaczyła...
– Cholera no, pracuję, skaczę, może nie najlepiej, ale jakoś zarabiam. Muszę się zabawić, więc uczyń ten zaszczyt i weź udział w tym spektakularnym karaoke.
– Niech ci już będzie, a co będziemy śpiewać?
– Hmm...No ja tak myślałem...Może „Du hast”.
Spacerowała po ciemnych uliczkach tego ponurego miasteczka. Jednak zauroczyła się w nim, w tym kraju. W tych ludziach, a konkretniej w jednym człowieku. David. To właśnie on ze nią spacerował, dotrzymywał jej kroku, kiedy wracali do ośrodka. Między nimi nie było nawet chwili ciszy, ciągle dyskutowali na różne tematy. Przy nim czuła się wolna. Przy Thomasie ograniczała się. Nie mogła powiedzieć wszystkiego, co leżało jej na sercu. Nie darzyła żadnym uczuciem blondyna, był jej obojętny. Momentami zastanawiała się, co by było gdyby się z nim rozstała. Żadnego cierpienia, bólu. Wolność, jednak wiedziała, że bez Morgensterna skończyłaby na ulicy […] Do jej nozdrzy dostało się zimne powietrze. Nie lubiła tego uczucia, kiedy każda część ciała była pokryta „warstwą lodu”. Zaczęła się trząść.
– Kristina...Wiesz gdzie jest ten ośrodek?
– Chyba się zgubiliśmy – mruknęła, jednak tak naprawdę wolała zmarznąć w towarzystwie Davida, niż użerać się z Thomasem.
– Mam pomysł. Mój dom znajduje się jakieś dziesięć minut drogi stąd. Przenocujesz u mnie, a rano odwiozę cię do tego pensjonatu.
–Nie mam innego wyjścia. Jutro rano już mnie nie zobaczysz. Obiecuję.
Doszli do jego domu. Był przytulny. Cały z drewna, typowy górski krajobraz. Uwielbiała taki styl budowli. To była jedna z cech, która różniła ją i Thomasa. On zawsze stawiał na nowoczesność, zawsze potakiwała, bo nie chciała nasuwać swoich pomysłów, ponieważ wiedziała, że to prędzej, czy później zakończy się to kłótnią. Kiedy przekroczyli próg domu, poczuła intensywny zapach lawendy. Na ścianach wisiały jego zdjęcia z dziewczyną. Poczuła się dziwnie, jednak szybko odrzuciła tę myśl.
– Napijesz się czegoś? Herbata, whiskey, rum?
– Nalej mi czegoś mocnego, nieważne czego.
Po kilku minutach zjawił się w salonie z alkoholem. Zaczęli rozmawiać jednak przy tym rozkoszowali się szkocką. Nie minęło długo, aż poczuła jak w mojej krwi, było coraz więcej promili. Uśmiechnęła się pod nosem i wiedziała, że zupełnie się nie kontrolowała. Mogła zrobić wtedy wszystko. Tysiące myśli przeleciało przez jej głowę, jednak zabrakło tam miejsca dla Thomasa. Poczuła się wolna, szczęśliwa. Nagle David zbliżył się do mnie. Jej ciało zaczęło drżeć. Ujął delikatnie jej podbródek i złożył pocałunek na jej ustach. Nie zastanawiała się dalej, co ma dalej robić. Jej idealny spokój został zaburzony, jednak wiedziała, co chciała w tamtej chwili. Pragnęła tylko jego.
Kiedy karaoke się zakończyło, postanowiłam udać się na taras. Było chłodno, więc narzuciłam się siebie lekką narzutkę. Zamknęłam oczy i zobaczyłam jego. Thomasa. Myślałam o nim cały czas. Stało się to moim nałogiem. Nikt jeszcze w moim życiu nie zrobił mi takiej krzywdy. To on sprawił, że wszystko wróciło. Zranił mnie już kilkakrotnie, a ja mu wybaczyłam i chciałam go poznać. Dowiedzieć się o nim jak najwięcej. Nie był zwykłym, normalnym człowiekiem. Blondyn miał specyficzny charakter. Za wszelką cenę chciał się odizolować od świata, stworzyć swoją własną rzeczywistość. Pragnął tego, aby oszukać swój los. Nigdy nie miałam styczności z taką osobą. Każdego dnia moje myśli krążyły wokół niego. Nie był spełniony, a ja chciałam go w jakiś sposób uszczęśliwić. Życzyłam sobie tego, abym stała się cząstką w jego prawdziwym życiu.
– Co się dzieje? - usłyszałam jego głos.
– Nic – mruknęłam bezinteresownie.
–Mnie nie oszukasz.
–Gregor...Zastanawiam się nad tym, dlaczego ludzie chcą, aby inni postrzegali ich w negatywny sposób.
–Niektórzy tak mają. Taka ich natura, jednak jednak taka osoba, może być o wiele więcej warta niż taka normalna. Oni mają zazwyczaj ciężkie rzeczy, albo nie są szczęśliwi. Jednak z czasem to „coś” w nich pęknie.
–Jak można im pomóc?
–Po prostu przy nich być Magda. To jedyny sposób. Pamiętaj będę przy tobie.
–Zawsze?
–Zawsze – odwróciła się do niego. Spojrzała w jego czekoladowe oczy, a jej palce splotła z jego. Stanęła delikatnie na palcach i musnęła jego usta. Od dawna chciała to zrobić. Przecież to on był teraz dla niej całym światem.
– Czego chcesz? - rzucił oschle.
– Ciebie.
– Jesteś zabawna.
– Pozwól mi być blisko ciebie. Dlaczego mi to robisz?
– To jest gra. Układanka. Zagadka i tajemnica w jednym. Nikt nie dowie się, co jest tak naprawdę konieczne. Nikt. Rozumiesz?
– Rzeczy konieczne?
– Dzisiaj masz to co widzisz, a jutro prawdopodobnie będziesz kierować się uczuciem. Najpierw widzisz, potem czujesz.
– A co jeśli jest odwrotnie? Co jeśli tak naprawdę powinno się najpierw poczuć?
– Uczucie to zakłamana abstrakcja.
Każdego dnia ten sam sen. Wizja mężczyzny, który był wytworem mojej podświadomości. „Nic nie może się zdarzyć bezpodstawnie, wszystko ma jakiś konkretny cel”. Miliony ludzi poszukuje tego „czegoś”. Samo słowo jest puste. Znikome. Składające się z sześciu liter, a jednak dla mnie miało ogromną wartość.
– Nigdy nikogo nie pokochałeś? - zapytała swoim słodkim głosem.
– Kochałem i to mocno. Jednak to jest to samo uczucie jakbyś cierpiała. Kochasz daną osobę, a ona nagle cię zostawia – podbiegła do niego bardzo szybko. Wspięła się wysoko na palce i objęła go. Ofiarowała mu swoje serce, bo po prostu pokochała jego grę. Dopełniali się, jak alfa i omega. Tworzyli jedność, która miała przetrwać wszystko.
– Ja i ty to cały świat.
Dręczące myśli. Jedna kobieta, a w śnie potrafiłem odnaleźć swoją ludzką naturę. Chciałem ciągle marzyć. O niej. Zauroczyłem się w kobiecie, której tak naprawdę nie znałem. Nadawała sens mojemu życiu. Ludzkie piękno polega na tym, że każdy z nas potrafi wybrać to, co dla nas najlepsze, niestety życie to ciągłe podejmowanie właściwych wyborów i nigdy się od nich nie uwolnimy.
Kilka lat wcześniej...
Siedziała przed telewizorem. Podziwiała swoje idolki, chciała być taka jak one. Jedna Polka i dziesiątki Norweżek. Była silna. Jednak one również prezentowały wysoki poziom. Od zawsze wierzyła tylko w jej umiejętności. Chciała, żeby piękna szatynka zajmowała najwyższe lokaty. Kochała ten sport, ale połowa jej serca była oddana skokom narciarskim. Może to był czysty przypadek, że akurat padło na te dwa sporty? A może rzeczywiście to było jej przeznaczenie? Jeszcze tego nie wiedziała. Łudziła się, że w przyszłości jej kraj będzie z niej dumny. Czekała cztery godziny na transmisję z Zakopanego. Święto narciarskie w najpiękniejszym dla niej mieście. Raz udało jej się odwiedzić zimową stolicę kraju. Nie mogła jechać na żaden konkurs, jej rodzina była biedna, ale wierzyła, że pewnego dnia pozna prawdziwe uroki tego sportu. I pozna swojego idola.
Czytałam swój dawny pamiętnik i od tamtego czasu moje pragnienia minimalnie się zmieniły. Zawsze myślałam, że sukces przychodzi od zaraz. Bez ciężkiej pracy. Teraz wiedziałam, co to znaczy poświęcenie dla czegoś, co się uwielbia. Kochałam biegać i podejmować nowe wyzwania. Tylko to pomagało mi oderwać się od przeszłości i również przez to, staram się nie przejmować przyszłością. Byłam szczęśliwa, tutaj ze skoczkami, Alexem i Karlem. Były wyjątki, ale wiedziałam, że nie warto się nimi przejmować. Wracając do wydarzeń wczorajszych...Dwa imiona tkwiły w mojej głowie. Pierwsze z nich to Gregor. Nie wiedziałam, czy to możliwe, ale dostrzegłam w nim zmianę. Wcześniej tego nie doceniałam, ponieważ byłam zaślepiona miłością platoniczną do innego człowieka. Thomas zawrócił mi w głowie, ale teraz? Ta pustka została zapełniona czymś innym. W blondynie przyciągał mnie jego trudny charakter, zachowywał się jak typowy dupek, ale coś mnie w tym urzekło.
Szykowałam się na ten wieczór całe popołudnie. Założyłam skromną tunikę oraz bladoróżowe rurki. W sukienkach czułam się niekomfortowo, więc postawiłam na delikatność i wygodę. Założyłam buty na wysokim obcasie, które idealnie komponowały się z górną częścią garderoby. Kiedy Gregor przyszedł po mnie. Uśmiechnęłam się lekko, a on objął mnie w pasie. Wyszeptał mi do ucha „ Ślicznie wyglądasz”. Moje policzka nabrały rumieńców. A w brzuchu pojawiły się pierwsze motylki - ogólnie to przyjemny ścisk w żołądku pozostał ze mną przez całe spotkanie. Skoczek zabrał mnie do najlepszej restauracji w mieście. Całą drogę żartowaliśmy, a od czasu do czasu blondyn prawił mi sprośne komplementy. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, zamówiliśmy wino, a Gregor poprosił kelnera, aby przyniósł nam najpyszniejsze dania z karty menu. Spoglądaliśmy sobie w oczy. Lubiłam jego ciepłe, brązowe tęczówki. Czasami między nami nastawała niezręczna cisza. Wtedy patrzyliśmy się na siebie. Jedyna myśl która wtedy przelatywała przez moją głowa była taka, że coraz bardziej podoba mi się Gregor Schlierenzauer […] Zbliżała się godzina dwudziesta trzecia. Wiedziałam, że czas się zbierać do domu.
– O czym myślisz?
– W sumie to nie wiem sama, ale co jeśli mi się nie uda?
– Nie rozumiem.
– Ty jesteś wielką gwiazdą. Masz wszystko, o czym normalny człowiek, może tylko śnić. Ja w sumie nie mam nic. Zastanawiam się, co jeśli moja „kariera super narciarki biegowej” się nie uda?
– Nie myśl tak. Musisz uwierzyć w siebie. Ja też nie miałem łatwych początków. Na samym początku również zajmowałem dalekie miejsca, wprawa przyszła z czasem. Tutaj liczy się talent Magda – stanął i popatrzył się znowu na mnie.
– A jeśli... - przyłożył mi palec do ust.
– Tym razem nie dokończysz. Wiesz, że jesteś marudą?
– Może, ale...
– Nie ma żadnego „ale”. Możesz osiągnąć wszystko – przyciągnął mnie mocno do siebie. Poczułam zapach jego męskich perfum. Poziom endorfin w moim ciele drastycznie wzrósł. Nie mogłam okazać tej cholernej słabości. Byłam silna i wiedziałam, że potrafię oprzeć się jemu urokowi.
– Ciężkie, ale wykonalne Gregor. Dziękuję ci za ten wieczór, za wszystko. Na samym początku uważałam, że jesteś takim samym... ale pomyliłam się – znowu o tym samym. Morgenstern.
– Pamiętaj Magda, powinno się dawać drugą szansę. Każdy człowiek na nią zasługuje – staliśmy na drewnianym moście. Klasycznie romantyczny klimat. Jednak nie marzyłam o tym, nie śniłam o czystej miłości. Pragnęłam zabójczego uczucia, z rozmachem. Brak bajek, królewiczów na białym koniu. Spontaniczne wyznania, tysiące wyrzeczeń. Prawdziwego piękna. Chemii, namiętności. Przeciętna osoba z normalnym ludzkim rozumem, dawno posunęłaby się do gestów czysto romantycznych. Od zawsze uważałam, że było to przereklamowane. Nie chciałam takiego życia. Chciałam poznać osobę z moich snów, która da mi szczęście.
– Wracajmy już – musnęłam delikatnie jego policzek, po czym udaliśmy się w stronę naszego hotelu.
Zimny wieczór. Siedziałem na pufie oglądając zajawki jakiegoś amerykańskiego serialu. Nie interesowało mnie to, ponieważ zawsze wolałem przeczytać dobrą książkę, niż podziwiać sztuczną grę współczesnych aktorów. Kristina nie wracała od kilku godzin. Nie martwiłem się. Wierzyłem w to, że za chwilę wróci i powie tak po prostu „Kocham Cię Thomas”. Zawsze tak robiła, była bardzo przekonująca w tym, co mówiła. Często nie umiała tego okazać, jednak ta blondynka była dla mnie ważna. W swój nietypowy sposób […] Dochodziła godzina dwudziesta czwarta. Oczy same mi się zamykały, a dziewczyny dalej ani śladu. Po chwili usłyszałem głośne wrzaski zza okna. Wyjrzałem przez szybę i ujrzałem ją. Cholera – warknąłem. Zacisnąłem porządnie pięści. Magda z Gregorem. Gregor z Magdą. Nie powinno mnie to obchodzić, a jednak. Dziwne uczucie ogarnęło moje całe ciało. Jakby ktoś zaczął palić moje serce. Ból. Czasami jest najlepszym lekarstwem na wszystkie dolegliwości, ale co jeśli przedawkujemy i nie damy radę się z powrotem pozbierać.
Nowy dzień, nowe wyzwania. Praca, szkolenie, Gregor no i...Thomas. Wdychałam powoli nowozelandzkie powietrze. Zimno przenikało mnie od środka, a jednak poczułam pewnego rodzaju ulgę. Postanowiłam udać się na spacer, aby trochę rozruszać mięśnie. Część trasy pokonywałam truchtem, ale postawiłam przede wszystkim na szybki chód. Nagle zauważyłam szatynkę wraz z wysokim mężczyzną, a przy nich...Kristinę. Przetarłam szybko oczy, mój wzrok się jednak nie mylił. Dziewczyna Morgensterna patrzyła się jak w obrazek w niego. Ten wzrok... Coś mi mówił. Nie chciałam jednak brać tego do serca, więc postanowiłam biec dalej i nie przejmować się zaistniałą sytuacją [...] Thomas. Dlaczego nie dajesz mi spać? Czemu gdy cię widzę, nie wiem jak mam się zachować? Nastała przerażająca, wręcz paraliżująca cisza. Odwróciłeś się w moim kierunku i mam uciec przed twoim wzrokiem? A gdy tak naprawdę ( chciałam ) spojrzeć w twoje niebieskie tęczówki. Oczy miałeś smutne, a każde spojrzenie którym mnie obdarzałeś wiązało się z bólem. Nie lubiłam cię, gdy byłeś przygnębiony, z jednej strony miałam ochotę cię zabić, za te wszystkie krzywdy które mi wyrządziłeś. Ale tak naprawdę byłeś zagubionym mężczyzną, który potrzebował pomocy.
– Dzisiaj mamy wyjście do klubu! -wykrzyczał Andreas kiedy przekroczył próg narciarni.
– Nie idę – warknęłam, po czym spuściłam szybko wzrok w stronę podłogi.
– Kofler nie przejmuj się nią, ona tak tylko mówi.
– Gregor. Nie. Nie chcę nigdzie iść.
– Taka okazja się zdarza raz na rok, a poza tym Alex i Karl stwierdzili, że za ciężko pracujesz i masz się trochę rozluźnić.
– Chciałabym w to uwierzyć, ale jakoś mi ciężko. Wymyślcie coś bardziej wiarogodnego.
– Dla mnie?
– Pff...Myślisz, że polecę na ten „gregorowy” urok? Zapomnij.
– Proszę Magda. Ostatni raz, a potem dam ci spokój.
Nie rozmawiała ze mną. Nie odbierała. Już któryś dzień z kolei. Nie wracała, nie napisała nawet głupiego SMS-a. Każdy z kadry martwił się o nią, choć tak naprawdę nie darzyli sympatią Kristiny. Zawsze uważali, że była zakłamana i fałszywa. Nigdy nie chciałem im uwierzyć, jednak czasami wszystkie rzeczy sprowadzały do tego, że blondynka była rzeczywiście taką osobą.
Czas płynął, za niedługo mieliśmy wylatywać, a ja dalej nie wiedziałam, czy dam radę wrócić do Austrii i kontynuować, a tak właściwie zacząć żyć normalnie. Postanowiłam sobie, że moje życie się zmieni i osiągnę to, co zaplanowałam przed kilkoma laty. Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem. Na łóżku leżała duża bluza Gregora. Wzięłam ją do ręki i poczułam ten zapach. Przypomniałam sobie wszystkie zdarzenia z poprzedniego dnia i natychmiast na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Blondyn uszczęśliwiał mnie w dziwny sposób, ale przekonałam się, że nie jest tylko rozwydrzonym bachorem Schlierenzauerem, a jednak potrafi choć trochę się normalnie zachowywać. Stał się moim oparciem, przyjacielem.
Klub był przepełniony. Dziesiątki ludzi. Roześmiane pary, zdesperowani single i mogłabym tak dalej wymieniać. Mogłam siebie zaliczyć do tej „gorszej” grupy jednak szybko ugryzłam się w język. Tysiące oczu zilustrowało mnie od góry do dołu, poczułam się lekko niezręcznie. Odrzuciłam szybko tę myśl i skierowałam wzrok na tłumy. Nagle zauważyłam jego. Zakręciło mi się lekko w głowie. Chciałam uniknąć jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego z Thomasem, jednak wyjątkowo przykuł moją uwagę. Był cholernie rozdarty. Sączył drinka, co było przewidywalne. Nie byłam jednak zdziwiona, że był w złym humorze. Jego dziewczyna nie odezwała się do niego od jakiś trzech dni. Zniknęła. A na dodatek zabawia się z jakimiś Nowozelandczykami. Zebrałam się na odwagę i postanowiłam do niego podejść. Raz się żyje...
Puste łąki, pochmurne niebo. Małe krople deszczu skapywały na jej półnagie ciało. Stała tam i myślała o nim. Był jak tamten dzień. Cichy, a jednak całość sprawiała, że powinno się być ostrożnym. Ona postanowiła tam zostać. Wdychała do płuc zimne, mroźne powietrze. Łzy oblewały jej mocno zaczerwienione policzka. Bała się, bała się tego człowieka, ale tak naprawdę kochała go. Nagle poczuła, jak zimne dłonie spoczywają na jej talii. Zamknęła szybko oczy, aby zapomnieć o tym dotyku. Odwrócił ją do siebie przodem, aby zobaczyć jej piękną, bladą twarz. Uwielbiał jej urodę jak i ją całą.
– Podejmuj ryzyko, jeżeli uciekamy od tego co kochamy, to prędzej, czy później zobaczymy, co straciliśmy i będziemy tego żałować całe życie.
– Thomas? - przysiadłam się do skoczka, po czym poprosiłam kelnera, aby przyniósł mi whiskey z colą.
– O to ty, chcesz znowu mówić, jaki jestem straszny? - mruknął i natychmiastowo przeniósł wzrok na blat.
– Wiem, że coś ci jest. Może się za bardzo nie lubimy, ale nie chcę patrzeć jak się załamujesz.
– Nie lubimy się? Hmm...może masz rację – ostatnie słowa wypowiedział jak tylko najciszej umiał.
– Chodzi ci o Kristinę, prawda? - nasze spojrzenia zetknęły się, zobaczyłam, że jego oczy zaczynają się mienić tymi pięknymi iskierkami.
– To też, ale nie tylko.
– Zdradź więcej informacji.
– Ostatnio w ogóle nie mogę się skupić. Jestem marudny, wredny i nawet skoki mi nie wychodzą.
– Dam ci dobrą radę – dotknęłam jego ciepłej ręki, zauważyłam na twarzy skoczka zmieszanie, a do tego lekki rumieniec, który był widoczny na jego policzkach. - Nie poddawaj się nigdy Thomas, nigdy. Pewien dość mądry człowiek ostatnio mi to powiedział. Rozumiesz? Nie przejmuj się Kristiną, ona cię kocha i na pewno wróci. A co do skoków...to znajdź sobie odpowiednią motywację.
– Ile wypiłaś Magda? - zaśmiał się.
– Na razie tylko ten drink, jestem dzisiaj wyjątkowo miła, więc nie spieprz tego.
– Rozumiem...Wiesz, że ta gra cały czas trwa?
– Nie odpuściłeś sobie?
– Nie. I nie spocznę, jak jej nie wygram.
– Na czym to polega?
– Chcę cię tylko poznać – wyszeptał mi do ucha, po czym udał się w kierunku drugiej sali.
Przeraziły mnie ostatnie słowa. Poczułam jak ciepło oblewa moje całe ciało, a głos Thomasa pozostał na długo w mojej głowie. Nagle czyjeś ręce spoczęły na mojej talii, szybko odwróciłam głowę i ujrzałam Gregora. Kąciki moich ust szybko powędrowały ku górze. Posłałam mu chyba swój najładniejszy uśmiech i złapałam go za rękę.
– Magda...
– Tak?
– Jakaś dzisiaj jesteś miła.
– Wszyscy to zauważyli. Wiesz, że u mnie to bardzo rzadkie, więc uznaj to za wyjątkowy dzień.
– No zgoda, a teraz ze mną zatańczysz prawda?
– Wiesz, że ja mam koślawe nogi i nie umiem się ruszać na parkiecie. Nie ma mowy.
– Nie wierzę.
Przekonywanie ludzi nie była moją najmocniejszą stroną. Każda próba, kończyła się porażką i w tym przypadku nie było wyjątku. Wylądowałam na środku parkietu z najlepszym skoczkiem na świecie oraz królem parkietu w jednym. Gregor doskonale się poruszał, był idealnym partnerem. Gdy tańczyliśmy, czułam się wolna. Każdy ruch wykonywałam z niezwykłą lekkością, jednak była to zasługa chłopaka.
Śmiała się. Widziałem jej błysk w oku. Był bardzo charakterystyczny. Tańczyła z Gregorem. Właśnie z moim przyjacielem, którego od pewnego czasu traktowałem jak rzecz materialną, a nawet czasami chciałem sprawić, aby zniknął. Byłem pod wpływem alkoholu, jednak zachowałem trzeźwość umysłu i bacznie obserwowałem poczynania blondynki. Była jak ona. Delikatna, piękna, niewinna. Zupełne przeciwieństwo Kristiny. Magda zainspirowała mnie. Pokazała życie z innej strony. Udowodniła mi, że każde nasze słabości, to kolejne części naszego życia. Każdego dnia podejmujemy nowe wyzwania, które mają w przyszłości zaowocować. Zakładamy rodziny, pracujemy. Robimy to, ponieważ to nasza rutyna. Nauczyła mnie tego, aby podejmować ryzyko w każdej sytuacji. Chciałem mieć ją teraz w swoich ramionach, powiedzieć jak bardzo była dla mnie ważna. Ona jednak odebrałaby to za kolejną „pułapkę”. A może tak naprawdę nie chciałem prowadzić tej gry? Może chciałem, aby to właśnie ta dziewczyna była moja?
– Słuchajcie! Będzie karaoke – krzyknął Loizl.
– Jesteś pijany Wolfi.
– Nie no co ty. Nie no może trochę. Ale tak tylko troszeczkę.
– Gdyby cię żona zobaczyła...
– Cholera no, pracuję, skaczę, może nie najlepiej, ale jakoś zarabiam. Muszę się zabawić, więc uczyń ten zaszczyt i weź udział w tym spektakularnym karaoke.
– Niech ci już będzie, a co będziemy śpiewać?
– Hmm...No ja tak myślałem...Może „Du hast”.
Spacerowała po ciemnych uliczkach tego ponurego miasteczka. Jednak zauroczyła się w nim, w tym kraju. W tych ludziach, a konkretniej w jednym człowieku. David. To właśnie on ze nią spacerował, dotrzymywał jej kroku, kiedy wracali do ośrodka. Między nimi nie było nawet chwili ciszy, ciągle dyskutowali na różne tematy. Przy nim czuła się wolna. Przy Thomasie ograniczała się. Nie mogła powiedzieć wszystkiego, co leżało jej na sercu. Nie darzyła żadnym uczuciem blondyna, był jej obojętny. Momentami zastanawiała się, co by było gdyby się z nim rozstała. Żadnego cierpienia, bólu. Wolność, jednak wiedziała, że bez Morgensterna skończyłaby na ulicy […] Do jej nozdrzy dostało się zimne powietrze. Nie lubiła tego uczucia, kiedy każda część ciała była pokryta „warstwą lodu”. Zaczęła się trząść.
– Kristina...Wiesz gdzie jest ten ośrodek?
– Chyba się zgubiliśmy – mruknęła, jednak tak naprawdę wolała zmarznąć w towarzystwie Davida, niż użerać się z Thomasem.
– Mam pomysł. Mój dom znajduje się jakieś dziesięć minut drogi stąd. Przenocujesz u mnie, a rano odwiozę cię do tego pensjonatu.
–Nie mam innego wyjścia. Jutro rano już mnie nie zobaczysz. Obiecuję.
Doszli do jego domu. Był przytulny. Cały z drewna, typowy górski krajobraz. Uwielbiała taki styl budowli. To była jedna z cech, która różniła ją i Thomasa. On zawsze stawiał na nowoczesność, zawsze potakiwała, bo nie chciała nasuwać swoich pomysłów, ponieważ wiedziała, że to prędzej, czy później zakończy się to kłótnią. Kiedy przekroczyli próg domu, poczuła intensywny zapach lawendy. Na ścianach wisiały jego zdjęcia z dziewczyną. Poczuła się dziwnie, jednak szybko odrzuciła tę myśl.
– Napijesz się czegoś? Herbata, whiskey, rum?
– Nalej mi czegoś mocnego, nieważne czego.
Po kilku minutach zjawił się w salonie z alkoholem. Zaczęli rozmawiać jednak przy tym rozkoszowali się szkocką. Nie minęło długo, aż poczuła jak w mojej krwi, było coraz więcej promili. Uśmiechnęła się pod nosem i wiedziała, że zupełnie się nie kontrolowała. Mogła zrobić wtedy wszystko. Tysiące myśli przeleciało przez jej głowę, jednak zabrakło tam miejsca dla Thomasa. Poczuła się wolna, szczęśliwa. Nagle David zbliżył się do mnie. Jej ciało zaczęło drżeć. Ujął delikatnie jej podbródek i złożył pocałunek na jej ustach. Nie zastanawiała się dalej, co ma dalej robić. Jej idealny spokój został zaburzony, jednak wiedziała, co chciała w tamtej chwili. Pragnęła tylko jego.
Kiedy karaoke się zakończyło, postanowiłam udać się na taras. Było chłodno, więc narzuciłam się siebie lekką narzutkę. Zamknęłam oczy i zobaczyłam jego. Thomasa. Myślałam o nim cały czas. Stało się to moim nałogiem. Nikt jeszcze w moim życiu nie zrobił mi takiej krzywdy. To on sprawił, że wszystko wróciło. Zranił mnie już kilkakrotnie, a ja mu wybaczyłam i chciałam go poznać. Dowiedzieć się o nim jak najwięcej. Nie był zwykłym, normalnym człowiekiem. Blondyn miał specyficzny charakter. Za wszelką cenę chciał się odizolować od świata, stworzyć swoją własną rzeczywistość. Pragnął tego, aby oszukać swój los. Nigdy nie miałam styczności z taką osobą. Każdego dnia moje myśli krążyły wokół niego. Nie był spełniony, a ja chciałam go w jakiś sposób uszczęśliwić. Życzyłam sobie tego, abym stała się cząstką w jego prawdziwym życiu.
– Co się dzieje? - usłyszałam jego głos.
– Nic – mruknęłam bezinteresownie.
–Mnie nie oszukasz.
–Gregor...Zastanawiam się nad tym, dlaczego ludzie chcą, aby inni postrzegali ich w negatywny sposób.
–Niektórzy tak mają. Taka ich natura, jednak jednak taka osoba, może być o wiele więcej warta niż taka normalna. Oni mają zazwyczaj ciężkie rzeczy, albo nie są szczęśliwi. Jednak z czasem to „coś” w nich pęknie.
–Jak można im pomóc?
–Po prostu przy nich być Magda. To jedyny sposób. Pamiętaj będę przy tobie.
–Zawsze?
–Zawsze – odwróciła się do niego. Spojrzała w jego czekoladowe oczy, a jej palce splotła z jego. Stanęła delikatnie na palcach i musnęła jego usta. Od dawna chciała to zrobić. Przecież to on był teraz dla niej całym światem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz