niedziela, 25 listopada 2012

historia ósma: nowa taktyka

Zataczała koła na jego umięśnionych plecach. Czuła intensywny zapach perfum, które doprowadzały ją do szaleństwa. Blondyn obsypywał ją pocałunkami na brzuchu, szyi. Wplotła dłonie w jego jasne włosy. Cieszyła się jego obecnością. Nigdy nie przypuszczałaby, że to właśnie on, mógł ją w jakiś sposób uszczęśliwić. Chociaż łączył ich czysty interes, choć i tak nic nie stało na drodze, aby dążyć do rozwinięcia tego abstrakcyjnego związku. Często zastanawiała się nad przyszłością z chłopakiem. Ale realia pokazują jej, że są z innych światów.

Obudziłam się. Głowa mnie bolała już od samego momentu przebudzenia. Nie wiedziałam, co dokładnie się stało. Oparłam się na ramionach, ale nagle poczułam koło siebie drugą osobę. Spał. On. Właśnie Morgenstern. Co mogłam robić z nim w jednym łóżku?! Boże Magda oddychaj. To nie mogło się stać naprawdę. To ci się po prostu śniło. Tysiące myśli przeleciało przez moją głowę. Przecież to niemożliwe. Chociaż z jednej strony nie pamiętam większości nocy. Piłam whiskey, Andreas miał podły plan, ja się zgodziłam i...pustka. Słyszałam jeszcze tylko muzykę i czułam, że czyjeś ręce wędrowały wzdłuż mojej talii. Jasna cholera. Byłam na tyle pijana, aby odciąć się od rzeczywistości, ale żeby przespać się z tym palantem?
– Pobudka gołąbeczki! - wparował do pokoju Andreas.
– Kofler mów, co się działo wczorajszej nocy?!
– No cóż...Wiesz nie chcę ci tego mówić, ale Schlieren i ja pomogliśmy ogarnąć twoje niestosowne myśli.
– Jak to?
– Chciałaś dobrać się do naszego Thomasa. Tak dla informacji omijaj szerokim łukiem Kristinę.
– Dlaczego?
– Najpierw to ty go chciałaś pocałować. Tańczyliście...bla, bla, bla i nagle...no. Rozumiesz?
– Jakimi ty szyframi gadasz. Do niczego nie doszło, tak?
Tak.
– To po jaką cholerę leżę tutaj i na dodatek z nim?
– Byliście tak pijani, że stwierdziliśmy, że położymy was w jednym łóżku.
– Wasza inteligencja nie zna granic. Jaką jestem kretynką...
– Jesteś, ale nie przejmuj się tak. Ja kiedyś robiłem gorsze numery.
– Podaj choć jeden przykład.
– Może kiedyś indziej. W każdym razie rozbiłem czyiś związek. Zostawiam was samych. „Gwiazdeczka” się budzi, więc adios – wyszedł z pomieszczenia. Ciekawiło mnie to, kogo skrzywdził. Nigdy nie wzbudzał we mnie zastrzeżeń. W sumie jako jedyny zaakceptował mnie w tej posranej austriackiej drużynie. Jednak teraz czekał mnie inny problem. Otworzył jedno oko, potem drugie. Najpierw posłał mi uśmiech. Uśmiech?! Nie, nie. Ale na szczęście odwidziało mu się pokazywanie do mnie „miłych gestów”. Jego twarz od razu nabrała innego wyrazu.

 – Magda? - zapytał ochrypniętym głosem.
– Nie. Nie rozumiem cię. Widzisz mnie i pytasz się, czy to ja.
– Jaka ty jesteś sztywna... Dobra do rzeczy. Nie wiem, co ty tu robisz, ale nie życzę sobie ponownie takich sytuacji. Nie bądź taka nachalna przy mojej dziewczynie.
– Nie rozśmieszaj mnie. Nachalna? Nie masz już lepszych docinek, czy coś takiego? Twoja dziewczyna jest chyba najbardziej pustą osobą, jaką kiedykolwiek spotkałam. Nie wiem, co ty w niej widzisz. Nie sugeruję niczego, ale po prostu nie chce, abyś mnie porównywał  do tej laski. Byłam pijana to po pierwsze, po drugie nie cierpię cię.
– Jeszcze nie widziałaś, że potrafię być zły.
– Nie boję się ciebie – nagle poczułam jak przybliżył się do mnie. Schwytał moje nadgarstki i mocno mnie do siebie przyciągnął. Puścił mnie jedną ręką i położył ją na mojej talii. Poczułam to samo, co kilkanaście godzin temu. Ekscytację. Czułego Thomasa, który choć trochę wykazuje ludzkie cechy. Nie był złym człowiekiem, choć sprawiał, że jego sposób bycia był odrażający dla drugiego człowieka. Podawałam mu odpowiednie wytłumaczenie, a niemal we wszystko zaprzeczył. Thomas, więc uwierzył w kłamstwo, bo chciał sobie wmówić, że to on miał rację. Bał się porażki. Miał w głowie mnóstwo wiadomości, faktów, przekonań - przeważnie fałszywych, ale uważał, że to wszystko prawda. Ludzie są głupi. Rzadko widzą różnicę między kłamstwem a prawdą, lecz wierzą, że zawsze odróżniają jedno od drugiego, więc tym łatwiej ich oszukać.
– Przestań – zbliżył swoją twarz do moich bladych ust. Bałam się. - Proszę. Thomas zostaw mnie.
– Jesteś taka naiwna... Myślisz, że przez twoje straszne dzieciństwo ludzie będą nosić cię na rękach? Jeśli tak uważasz, to chcę cię rozczarować, ale mylisz się. Zagramy w pewnego rodzaju grę – wyszeptał mi do ucha i odszedł. Zostawił mnie samą. A jego słowa ciągle szumiały mi w głowie. Co to może znaczyć?

Nienawidziłem pokazywać ludziom, że byłem bezduszny i okrutny, ale nie chciałem, aby druga osoba niszczyła mnie psychicznie. Magda sprawiła, że stałem się bardziej otwarty na to wszystko. Zaintrygowała mnie swoją determinacją i jej stylem życia. Znowu ją zraniłem, ale poczułem się z tym lepiej. I tak już Kristina była na mnie zła. Nie chciałem jej stracić. Choć wiedziałem, że w wielu momentach byłem z nią nieszczery. Okłamywałem ją chyba z milion razy, ale pojawienie się tej małej, dziwnej blondynki zmienił mój pogląd na życie. Wiedziałem, że to może brzmiało śmiesznie i idiotycznie, ale nie umiałem tego inaczej wyrazić.

Ubrałam się w kombinezon, założyłam puchową czapkę i udałam się na dwór. W Nowej Zelandii panowała sroga zima, więc każdy trening był męczarnią. Chociaż i tak już nadszedł czas, aby przyzwyczajać się do zimniejszych temperatur. Na Puchar Świata musimy przygotować się pod każdy typ wymagań. Szybkość, wytrzymałość, odpowiednia sylwetka, prawidłowe układanie nart, no i oczywiście umiejętność przetrwania w trudnych warunkach. Założyłam narty od stylu klasycznego i ustawiłam się na trasie. Każdy trening traktowałam bardzo poważnie. Starałam się dawać z siebie wszystko, aby w przyszłości to zaowocowało. Jednak nagle usłyszałam głos Pointnera.
– Magda, pozwól do mnie na chwilę – uwielbiałam tego gościa. Śmieszył mnie swoją osobą. Facet koło czterdziestki, a tak potrafił cieszyć się z życia. Tak samo Karl. Nigdy chyba nie spotkałam, aż tak sympatycznych osób.
Tak proszę pana? - wybuchnął niepohamowanym śmiechem, jednak potem strzelił buraka.
– Jak jeszcze raz nazwiesz mnie „pan” to będziesz mieszkać na balkonie, a wiesz...temperatury w nocy są poniżej zera stopni Celsjusza.
– No dobra. To już tak z przyzwyczajenia.
– Dobra do rzeczy. Chciałem z tobą pogadać, o waszych relacjach w drużynie. Wiem, że to tylko dwa dni, no ale zawsze coś. I jak jest? - przygryzłam nerwowo wargę, a wzrok skierowałam na biały puch. Od razu przed oczami pojawił mi się Morgenstern. Ten sam, który chciał mi dzisiaj „coś” udowodnić i jednocześnie ten, który okazał się czuły i w pewien sposób ludzki.
– Alex...Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Może tutaj po prostu nie pasuję?
– Pasujesz i nawet nie mów takich głupot. Ale nie możesz się z nimi wszystkimi dogadać? Przecież widzę, że z Andreasem i Gregorem masz znakomity kontakt.
Tak to prawda. Są Świetni. Wolfgang też jest miły, a no i Martin to istny wariat.
– Jeszcze chyba zapomniałaś o kimś – już wie. Domyślił się. Alexandrze masz rację nie cierpię Thomasa – no przecież nie mogę mu tak powiedzieć. - Co jest z nim? - podszedł do mnie. Uciekałam wzrokiem od jego brązowych oczu. Nie mogłam mu pokazać swojej słabości. Nie teraz.
– Nic. Po prostu nie przepadamy za sobą – nabierze się? Nie. Był zbyt inteligentny na takie kłamstwo. Nagle poczułam, jak delikatnie ujął mój podbródek. Zobaczył je. Moje zimne i przeszklone oczy, które wylały już tysiące łez z powodu jednego człowieka.
– Nie poddawaj się. Jesteś cudowną kobietą i uwierz w to Magda. Ja nie mam już na niego wystarczającego wpływu. Zgłupiał, to fakt, ale nie przekreślaj go na starcie. Pokaż mu, że jednak warto podjąć ryzyko i choć trochę mógłby zaangażować się w waszą znajomość. Pomóż mu. Potrafisz to zrobić, choć jeszcze tego nie wiesz. Nie znam cię za dobrze, ale wierzę, że ci się uda – ujrzałam błysk w jego oczach. Błyskawicznie wszystkie problemy zniknęły. Pointner miał na mnie wpływ. Czułam to [...] Zamknęłam odruchowo powieki, poczułam jak jedna kropla spływała
po moim  policzku. Dalej patrzył się na mnie. Otarł kciukiem moją łzę i delikatnie się uśmiechnął. Wiedziałam, co mówił w myślach: „ Jesteś słaba”. A może to po prostu podświadomość dawała mi to do zrozumienia? - Spróbuj – objął mnie, wtuliłam się w jego silne ramiona. I dalej tylko myślałam jak zrealizować jego prośbę. O ile było to w ogóle możliwe...

Tamci frajerzy pojechali na termy, a ja nareszcie zostałam sama. Okazja, aby poznać kogoś nowego. Odpocznę od Thomasa, świra Alexa, Martina i bandy, a no i od tej puściutkiej Magdy. Chciała dobrać się do mojego chłopaka. Cóż...W sumie to nawet mi to na rękę, ale musiałam udawać, że byłam zła z tego powodu. Choć i tak w myślach sobie powtarzałam, że dobrze robił. Thomas był dobry w łóżku, był sławny, przystojny i co najważniejsze – bogaty. Poza tym to nic innego do niego nie czułam. Dwa lata temu mogłabym mu powiedzieć, że byłam w nim szaleńczo zakochana. A teraz? Pustka. Uczucie zniknęło. Ale nie miałam odwagi rozstać się z nim, zanim się nie pobierzemy i będziemy mieć gromadkę dzieci. Powód był prosty i czytelny – musiałam się wzbogacić. Wiedziałam, że to brzmi idiotycznie, ale nie miałam nikogo, kto mógłby mi pomóc w sprawach finansowych. Dzięki blondynowi jeszcze jakoś funkcjonowałam […] Nałożyłam na siebie drugą kurtkę Thomasa. Lubiłam w niej chodzić. Była wygodna, praktyczna no i przede wszystkim uwielbiałam jego perfumy. Czasami zastanawiałam się, co by było gdybym go rzeczywiście kochała. Niestety po latach okazało się, jaki był naprawdę. Skoki, alkohol, Gregor, skoki, alkohol... i tak w kółko. Ja zawsze byłam na drugim planie. Po prostu w pół roku udało mi się odkochać w skoczku. To wszystko szybko się potoczyło […] Już od pierwszego dnia polubiłam Nową Zelandię. Zupełnie różniła się od Austrii. Tutaj wszystko miało to „coś”, co sprawiało, że to miejsce stawało się magiczne. W Villach tego brakowało. Szara codzienność. Nic się od siebie nie różniło. Wysokie góry, korki z rana w okolicy ulicy głównej. A tutaj...spokój i cisza […] Postanowiłam wejść do pobliskiej kawiarni. Pewnie jedynej w tym miasteczku. Od razu kiedy przekroczyłam próg budynku, poczułam intensywny zapach kawy. Lubiłam kawę no i mocne drinki, ale dzisiaj nie miałam ochoty na choć trochę alkoholu. Zamówiłam cappuccino. Było pyszne. Powoli sączyłam brązową ciecz, aż nagle usłyszałam pewną parę.
– Przepraszam, możemy się dosiąść? - zapytali się mnie po angielsku. Ujrzałam ładną brunetkę z piwnymi oczami, która miała śniadą karnację. A obejmował ją wysoki szatyn, uśmiechnął się do mnie, a ja poczułam jakieś dziwne ukłucie w sercu. Jednak kąciki moich ust powędrowały do góry.
– Pewnie – tylko tyle byłam w stanie z siebie wydusić.
– Skąd jesteś? Nie wyglądasz mi na miejscową – odezwał się. Kolana pode mną zaczęły się uginać. Uspokój się. To tylko Nowozelandczyk.
– Jestem z Austrii, a dokładniej z Villach – upiłam jeden łyk ciepłego napoju i dalej ukradkiem spoglądałam na nieznajomego.
– No to daleko stąd. Jestem David, a to moja dziewczyna Olivia – przedostatnie słowo mógł sobie oszczędzić.
– Kristina – poddał mi rękę, a mnie przeszyła fala ciepła, a jednocześnie za nią poczułam jak dreszcze ogarniają moje ciało. Dziewczyno, nie przejmuj się teraz Thomasem. Niech zniknie z twojej głowy. Masz jego. Nie mogłam być samolubna. Przecież nie odbiłabym komuś chłopaka. Boże jak ja daleko wybiegałam w przyszłość...Ale na pewno chciałam bliżej poznać tego faceta.

Kostium kąpielowy? Dwuczęściowy? Katrina ostrzegała mnie przed fantazjami skoczków, ale teraz na własnej skórze przekonałam się, jacy oni są. „ Andreas...Czy Magda będzie seksownie wyglądać w tym swoim bikini? „ ; „ Jest dobra w łóżku, zobacz jej pupę.” - Miałam już dość. Jak jeszcze raz usłyszałabym takie teksty od Koflera i Schlierenzauera, to osobiście wróciłabym do Innsbrucka […] Raz, dwa, trzy...Nikt cię nie wyśmieje Sztur. Najwyżej pokażą palcem na twoje grube i pulchne uda. To nic. Zamknęłam oczy i wypuściłam powietrze. Nagle poczułam, jak ktoś bezczelnie bierze mnie na ręce. Dotknęłam dłonią jego włosów i nie miałam wątpliwości, że to Gregor. Okładałam go pięściami jednak to nie poskutkowało. Zbliżył się do krawędzi basenu. Było dość dużo ludzi, więc wiedziałam, że wrzucenie do wody, będzie złym pomysłem.
– Gregor...Wiesz jak ja cię lubię... - pokazałam szereg swoich białych ząbków blondynowi, jednak to nic nie pomogło.
– O jak mi słodzisz, ale to i tak nie zadziała, no chyba, że...
– Że?
– Nie, to głupi pomysł – zauważyłam jak policzka skoczka nabierają rumieńców. 
– No mów, przecież cię nie wyśmieję, nie jestem idiotką.
– Skoro tak, to...Czy chciałabyś gdzieś wyjść ze mną wieczorem? - zamurowało mnie. Randka z Gregorem. Szczerze mówiąc, to już od dawna zaczął mi się podobać. Lubiłam go. I z Andreasem tworzyli niezły duet. Tylko dziwiło mnie dlaczego teraz tak często nie zadawał się z Thomasem. Ale co on mnie obchodziło?
– Pewnie. Dzisiaj o dziewiętnastej?
– To bądź gotowa, bo mam dla ciebie małą niespodziankę – puścił mnie i delikatnie postawił na ziemi. Powolnym krokiem oddalał się w stronę Martina i Wolfganga. Teraz poczułam przyjemny uścisk w żołądku. Odgarnęłam lekko kosmyk włosów z mojej twarzy i nagle zauważyłam, jak biegnie w moją stronę Kofler. Szybko wrzucił mnie do wody, a ludzie patrzyli się na nas jak na jakiś debili. 

 – Zgodziłaś się mam nadzieję? Bo Gregor lata wokół tych matołów jak porąbany.
– Uknuliście to! Nie odzywam się do was.
– No nie przesadzaj! Wiesz jak się bał. Odbiło mu na twoim punkcie. Naprawdę.
– No już dobrze. I tak cię lubię Andreas.
– Nie „Andreas”.
– Andreas jest tak seksownie – wybuchnął śmiechem. Nienawidził jak tak do niego mówiłam. Jednak brunet nie poddał się bez walki. Wspiął się na moje plecy i jednocześnie zaczął mnie podtapiać. Próbowałam zdjąć nogi Kofiego z mojej talii jednak poszło to na marne. Wkrótce ustąpił. Wypuścił mnie. Rzuciłam mu tylko złowrogie spojrzenie
– Pożałujesz jeszcze ! - wykrzyczałam na pożegnanie i udałam się w stronę zjeżdżalni. Ostatecznie Andi nie popsuł mi humoru. Cieszyłam się na dzisiejszy wieczór. W sumie to nigdy nie byłam na prawdziwej randce. A może Gregor chce tylko wyjść ze mną tak po przyjacielsku? Tego nie wiedziałam, ale nie chciałam się na zapas szykować na wieczór marzeń, bo każdy wiedział, jakie miałam szczęście...

 Byłem ostatni. W sumie odpowiadało mi to. Ale i tak nie mogłem przestać myśleć o blondynce. Jej wyraz twarzy dzisiaj rano...Bała się mnie. To było pewne. Każdy głupi mógłby stwierdzić, że po prostu nie przepadała za mną. Odpowiadało mi to? A może po prostu lubiłem działać jej na psychikę? Wiedziałem, że to samolubne, ale nie miałem wyjścia. Już taki byłem, nie potrafiłem się zmienić dla kogoś innego. Miałem Kristinę i to z nią chciałem być. Albo to kolejna przykrywka, aby moja nienawiść i pożądanie do Magdy Sztur nie wyszła na światło dzienne. Mógłbym ją zniszczyć, gdybym tylko chciał. I tutaj właśnie można dowiedzieć się, dlaczego tego nie zrobiłem. Podobała mi się. Była seksowna i szczerze mówiąc, to chętnie bym ją lepiej poznał. Jako normalną osobą. Od początku mnie zaintrygowała, ale nie potrafiłem zabić w sobie tej złości. Nikt nie potrafił […] Ujrzałem ciebie. Twoje kształty. Słyszałem jak pieprzyłaś o tym, że jesteś gruba. Kto by tego nie usłyszał. Nawet uchyliłem delikatnie drzwi od naszego apartamentu, aby ujrzeć cię w bikini. Wiem, że zachowuję się jak jakiś psychopata, ale próbuję cię poznać, nie mając bezpośredniego kontaktu z twoją osobą. Przyjaciół miej blisko, a wrogów jeszcze bliżej. Najpierw poznęcam się nad tobą psychicznie. To jest doskonały plan [...] Zauważyłaś mnie. Zaczerpnęłaś odrobiny powietrza i stanęłaś za mną.
– Śledzisz mnie? - zapytałem.
–Po co miałabym za tobą chodzić? Abyś używał na mnie zagrywek psychicznych? - przejrzała mnie? - W co ty ze mną pogrywasz?
– To jest dopiero początek, a reszty się nie dowiesz.
– Wywieziesz mnie w las i tam brutalnie zostawisz? Do tego dążysz, abym ci zaufała, a ty to perfidnie wykorzystasz? - była inteligentna, choć nie na tyle, aby dowiedzieć się, dlaczego tak robiłem. Może po prostu bałem się drugiej osoby i byłem nieśmiały? Po prostu łatwiej było kogoś krzywdzić.
– Nie. Nie jestem taki. Poznaj mnie lepiej i przekonaj się jaki naprawdę jestem.
– Znowu to robisz.
– Co?
– Jesteś czuły i miły, taki jesteś naprawdę. Wierzę w to, że pod tą warstwą nienawiści, kryje się choć trochę twojego człowieczeństwa. Potem, gdy chcę ci jakoś pomóc, ty to wykorzystujesz i mnie krzywdzisz. Tak to działa.
– Nie jestem dobry. Nie umiem być taki przy tobie, dajesz mi coś, czego nikt inny mi nie dał. Zamknąłem się w sobie...przez ciebie.
– Pieprzysz. Nie dla mnie. Wmawiasz to sobie.
– Jesteś idiotką. Nie umiesz tego dostrzec, że nie możemy się lepiej poznać i coś jest tego powodem?
– Ty jesteś. Nienawidzę cię.
– Ja ciebie też – nie usłyszała, wymruczałem to pod nosem i przepuściłem ją przed siebie w kolejce. Przeszła i poczułem jej waniliowy, intensywny zapach. Pierwsza przedostała się przez blokadę do zjeżdżalni, ale ja schwytałem ją mocno w pasie i przycisnąłem do siebie. Usłyszałem jedynie jej ciche słowa : „ Puść mnie, brzydzę się ciebie! „ Zabolało, ale wiedziałem, że to jedynie moja wina […] Zapaliło się zielone światło. Czarna zjeżdżalnia, najdłuższa w Nowej Zelandii. Zawsze lubiłem adrenalinę, skoki. To nie to samo, ale musiałem jakoś o tym zapomnieć. O niej, ale i tak teraz siedziałem za Magdą i ruszyliśmy...razem.
– Co ci odbiło?! Nie rozumiem cię.
– To jest gra.
– Thomas zostaw mnie wreszcie w spokoju. Boję się ciebie.
– Teraz nabierz do mnie zaufania. To jest lekcja numer jeden.
– Myślisz, że to coś da? -  nie odpowiedziałem. Nagle zauważyliśmy spad. Runęliśmy gwałtownie w dół. Nie czekała na moją reakcję, sama mocniej się mnie przytrzymała. Wtuliła się we mnie, bała się świata, a nie mnie. Wmówiła to sobie, aby nie spojrzeć mi prosto w oczy. To nie ja oszukiwałem samego siebie, tylko ty. „Zaufanie jest czymś tak pięknym, że nawet największy oszust odczuwa pewien szacunek dla tego, kto go nim obdarza”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz